Shameus pisze: Najniebezpieczniejsze stworzenie na świecie: moja żona.
#1. Wymiana opony w wózku – wizyta na SOR-ze
Mamy wózek dla młodszego syna, z którego czasem żona korzysta, gdy starszy jest odprowadzony do przedszkola. W ostatnim czasie wózek jest zakurzony, bo młodszy jest „mobilny”, ale żona używa wózka na zakupy. I tak się dzieje, że powietrze z przedniej lewej opony schodzi i robi się flak. Żona złożyła oficjalną skargę, ja zbadałem temat – wentyl nieszczelny. Powiedziałem, żeby sobie dała z tym spokój, bo i tak wózka już nie używamy. Ot, prosta sprawa. Wracam do domu. Wózek leży na boku, koło zdemontowane, żona mnie nie wita, ale ma rękę całą zabandażowaną i jęczy. - Co się stało?! - Rozcięłam się... - Pokaż! - Nie... Nie! - Odcięłaś sobie palec?! Widzę, że krwi aż nadto, coś jest na rzeczy. I małża mi tłumaczy, że chciała sprawdzić dętkę. Wzięła więc coś do podważenia... nóż, i próbowała wyciągnąć dętkę z koła. Nóż jej zszedł... i się wjeb*** w kciuk. Po czterech godzinach na SOR-ze miała założone siedem szwów, usztywnienie i zakaz ruchu lewą ręką.
Moja żona lubuje się w ręcznych robótkach. Uwielbia sama ubierać choinkę, a nawet zrobić samodzielnie ozdoby. Tym razem przeszła samą siebie... Zażyczyła sobie, aby tegoroczna choinka była super duża. Zawsze mamy żywą choinkę, więc nie protestowałem. Co się zmieniło w tym roku to fakt, że choinka miała być w doniczce. Pod moją nieobecność przytargała do domu doniczkę, circa 50 litrów, i kilkanaście worków ziemi. Postawiła doniczkę na stoliku dziecięcym (takim z Ikei). Wstawiła do doniczki choinkę, i tam zaczęła ją stabilizować za pomocą ziemi. Na pierwszy (i drugi) rzut oka, ten stolik wytrzyma może z 15 kg... - Zośka, weź to zdejmij, bo się zaraz zawali – mówię, bo widzę, co się kroi. - Idź w pizdu! Nie chce ci się ubierać choinki, to spadaj. - Zamierzasz wpakować tę ziemię?! - Pomożesz czy komentujesz? Nie pomogłem. Poszedłem sobie otworzyć piwo. Po około 20 minutach usłyszałem JEBUUUUUT. Spokojnie wracam do dużego pokoju... a tam widzę, że TELEWIZOR leży, a na nim choinka. Co się stało? Żona na poważnie wpakowała 50 litrów ziemi w doniczkę, która stała na stoliku z Ikei, i stolik ten tego nie wytrzymał, i choinka wy***** się na telewizor...
#3. Patrz, odkurzacz robi WIUUUUUUUU!
Hit hitów. Żona bierze się za porządki świąteczne. Mamy (mieliśmy) odkurzacz Zelmer Roto 1000. Najlepszy sprzęt w domu. Służył od lat. Żona odkurza sobie kuchnię. Nic się nie dzieje. Nagle słyszę „brzdęk” oraz cichy komentarz małży „ojej”. Nadstawiam ucha. Dźwięk odkurzacza z tradycyjnego „uuuuuu” zrobił się „wiuuuuuuu”, jakby jakaś rakieta startowała. Wychodzę z pokoju, patrzę... Podłoga w kuchni cała zalana, a moja małża to „odkurza”. Kabel na ziemi, w wodzie, żona stoi także w wodzie. - Kur**! – krzyczę i biegnę do korków. Nagle krótkie „jeb” – wywaliło korki, zrobiło się ciemno. - Ale śmiesznie chodził... – słyszę słowa żony. W półmroku odpalam latarkę. Świecę na żonę, na podłogę, na odkurzacz. - Czy cię kompletnie powaliło?!!! Odkurzałaś wodę?!! - No, a patrz jak śmiesznie chodził... Takie „wiuuuuuuuuuu”... Co się okazało? Żona, odkurzając, zahaczyła o suszarkę na pranie, a ta pociągnęła z mebli nasz filtr do wody (5 litrów) i wszystko się rozlało. Małży nie przeszkadzała woda – postanowiła ją odkurzyć. Teraz propsy dla elektryka, który ostatnio zrobił nam rozdzielnię.
I czas na inne historie:
#4.
Poszedłem z kumplami na piwo. Pełna konspiracja, bo COVID. Trochę gadamy, wspominamy stare czasy. Zeszło na tematy damsko-męskie. Nie wiedzieć czemu wypaliłem, że seks z moją żoną w ostatnich miesiącach to tragedia. Na co koledzy odpowiedzieli: - Daj spokój, nie jest tak źle!
#5.
Święta to magiczny czas. Galerie były jeszcze otwarte, więc skorzystałem z chwili wolnego i poszedłem na zakupy. No, coś żonie trzeba zapakować i umieścić pod choinką. W jednym ze sklepów dostałem "oczopląsu" i stałem jak wryty przed regałem. Podeszła do mnie przemiła dziewczyna (oj, ładna także). Zapytała - widząc moje zagubienie - czy może jakoś doradzić... - Wie pani... - powiedziałem - coś dla żony, do kąpieli... Dziewczyna z zaangażowaniem radziła, co wziąć i dlaczego. Odwaliła fantastyczną robotę. Po trzech minutach stałem z naręczem kosmetyków. I wtedy ona stwierdziła: - Pan to musi kochać swoją żonę! Tyle rzeczy pan wziął! Czy chcę pan coś jeszcze dla żony do wanny? W tym momencie zobaczyłem twarz swojej żony i powiedziałem. - Tak, suszarkę.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą