Z jednej strony awokado jest już tańsze od masła, z drugiej to przez awokado ponoć nie stać nas na zakup domów. Jak żyć?!
95% awokado jedzonego w Stanach Zjednoczonych to owoce odmiany Hass, bardzo popularnej w wielu miejscach świata i… nieistniejącej jeszcze w latach 20. XX wieku. Stworzył ją Rudolph Hass, pracownik poczty, który postanowił poeksperymentować z sadzeniem drzewek we własnym ogrodzie. Nowo powstała odmiana okazała się smaczniejsza i znacznie łatwiejsza w uprawie od dotychczas znanych, co dało początek światowej miłości do awokado.
Jeszcze zanim awokado Hass „trafiło pod strzechy”, istniało ponad czterysta różnych odmian tego owocu. Większość uprawiana była w Ameryce Środkowej i Południowej, gdzie funkcjonowała pod nazwą
ahuacate. Wiele wcześniejszych odmian dawało większe owoce o cieńszej skórce niż Hass, jednak o popularności nowego rodzaju zadecydowała łatwość uprawy, która poskutkowała dalej obniżką cen.
Nazwa
ahuacate nie przyjęła się na amerykańskim rynku z jednego dość specyficznego powodu – w języku Azteków oznacza bowiem… jądro. Tak Indianom skojarzył się kształt owocu i tak zostało. W ślad za nazwą poszły legendy o rzekomych właściwościach awokado jako afrodyzjaku. I pomimo że dzisiaj dla wielu mogłyby one być zaletą, w mocno jeszcze pruderyjnym świecie stanowiły poważną przeszkodę na drodze do popularności owocu.
Ogromna popularność i relatywnie wysokie ceny awokado sprawiły, że uprawa tego owocu stała się bardzo opłacalna. Michoacan, region w Meksyku słynący z wyjątkowo sprzyjających uprawie warunków, utrzymuje się praktycznie w całości właśnie dzięki awokado – jego sprzedaż stanowi tu 90% przychodu.
Automatycznie wzbudziło to apetyt lokalnych mafii, dotąd zainteresowanych głównie kokainą. W przestępczym portfolio pojawiło się ściąganie haraczu od rolników, porywanie tych, którzy nie dali się zastraszyć, i podpalanie sadów. Media donoszą, że jeden z gangów na grabieniu awokadowych potentatów „zarabia” ponad 150 milionów dolarów rocznie!
Niezwykle przemyślana polityka regulująca produkcję mleka doprowadziła do tego, że coraz więcej osób rezygnuje z jedzenia masła – bo ich na nie po prostu nie stać. Niektórzy, z tej lub innej przyczyny, sięgają w zamian po awokado, które doskonale nadaje się np. do smarowania chleba.
Co jednak w przypadku różnego rodzaju wypieków, gdzie masło wydaje się niemal nie do zastąpienia? Okazuje się, że i w tym przypadku z korzyścią użyć można owoców – ciasta i ciastka również się udadzą. A w dodatku będą miały mniej kalorii i niezdrowego tłuszczu. Z drugiej strony nie ma jednak co liczyć na maślany smak czy zapach…
Awokado zawiera persin – związek chemiczny, który jest wręcz śmiertelnie toksyczny. Tyle że dla zwierząt, nie ludzi. Szkodzi ptactwu, bydłu, rybom, a w południowej części USA jest nawet stosowany jako trucizna na szczury. Czy zagraża również zwierzętom domowym, takim jak psy czy koty? Tego jak dotąd nie udało się jednoznacznie potwierdzić ani wykluczyć. I choć naukowcy obecnie skłaniają się bardziej ku tej drugiej opcji, lepiej nie podejmować niepotrzebnego ryzyka i nie przesadzać z dzieleniem się guacamole.
O ile zjedzenie awokado dla wielu zwierząt może skończyć się co najmniej nieprzyjemnie, u ludzi efekty są zupełnie odmienne. Badania wykazały, że ten sam trujący persin u ludzi zwalcza pewnego rodzaju komórki nowotworowe. Wysoka zawartość witamin w owocu, korzystne dla zdrowia tłuszcze, białka i przeciwutleniacze sprawiają też, że jedzenie awokado uważa się za korzystne dla spowalniania tzw. procesów starzenia. Co jeszcze lepsze, dla odczucia pozytywnych skutków awokado można nie tylko jeść, ale też się nim okładać (znaczy maseczki robić czy coś…).
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą