Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

7 (prawdziwych!) artystów, którzy nie znoszą swoich największych przebojów

181 255  
340   115  
Fajnie jest nagrać przebój, prawda? Znają cię wszystkie gimnazjalistki, puszczają wszystkie stacje radiowe. Kasa płynie, życie się kręci i tak... aż do ostatecznego porzygu! Oto 7 artystów, którzy znienawidzili swoje największe przeboje. Część - nie bez powodu.

#1. Bob Geldof

Mówi o sobie, że jest odpowiedzialny za powstanie dwóch najgorszych piosenek w historii. I trudno nie przyznać mu racji, choć walka o podium jest zacięta. Bob Geldof wraz z Band Aid zrobił wiele dobrego między innymi dla głodujących Etiopczyków, ale krzywda, którą wyrządził muzyce łatwo nie zostanie zapomniana. Nie zmieni tego nawet Order Imperium Brytyjskiego czy nominacja do Pokojowej Nagrody Nobla. "We are the world" i "Do they know it's Christmas" są równie popularne co okropne.

#2. Robert Plant


Największy koszmar dla wokalisty Led Zeppelin? Dokładnie - "Stairway to heaven". Utwór, który większość uważa za najwybitniejszy hymn w historii rocka, jest jednocześnie piosenką, której nienawidzi jej twórca, stwierdzając wprost "zdechłbym w męczarniach, gdybym miał śpiewać ją na każdym koncercie". W 1988 roku (a więc 8 lat po rozwiązaniu grupy), podczas koncertu z okazji 40-lecia Atlantic Record, Plant w ogóle nie zamierzał grać "Stairway to heaven". Ostatecznie jednak zgodził się, grzecznie prosząc jednak Jimmy'ego Page'a, by nie zamieniał utworu w kolejną "przepełnioną epickim solo kluchę". Taaak, największy utwór w historii. Dobrze, że twórcy są dumni ;).

#3. Frank Sinatra


"Kupa gówna" i "najgorsza piosenka, jaką w życiu słyszałem" - a wydawać się mogło, że wszystko, czego dotykał legendarny Frank Sinatra, zamieniało się w złoto. Komercyjnie - na pewno. "My way", "New York, New York", "Strangers in the night" to ogromne przeboje, które wszystkim znane są po dziś dzień - mimo że od śmierci Sinatry minęło już dobre 17 lat. Przy czym ta ostatnia z wymienionych, "Strangers in the night", to właśnie znienawidzona piosenka Sinatry. No cóż, "dubi dubi du"...

#4. Ronnie James Dio


... cześć jego pamięci! "Łańcuch na mojej pieprzonej szyi" - tak właśnie w 1996 roku nieodżałowany Ronnie zapowiedział... no właśnie, który utwór? Fani powiedzieliby, że żaden nie zasługuje na taką krytykę - i ja się z tym zgadzam. Ale jak tu sprzeczać się z twórcą? Zatem... "Rainbow in the dark". Ponoć Dio próbował zniszczyć wszystkie taśmy z nagraniem i nigdy go nie wydać, ale reszta zespołu zdołała go powstrzymać. I dobrze - szkoda by było...

#5. Liam Gallagher


"Nie mogę, kurwa, po prostu nie mogę znieść tej pierdolonej piosenki! Z każdym razem kiedy to śpiewam, mam wrażenie, że się udławię... Problem w tym, że to nasz naprawdę wielki hit... A kiedy jedziemy do Ameryki i ktoś pyta >>Jesteś Mr. Wonderwall?<< mam ochotę zdzielić go w ryj". Właściwie komentarza nie potrzeba. Ale dla tych, dla których muzyka skończyła się na Filipinkach (bądź zaczęła na Bieberze) wyjaśnienie - tak właśnie Liam Gallagher, współtwórca zespołu Oasis, zachęca wszystkich wiernych fanów do słuchania utworu "Wonderwall".

#6. Michael Stipe


Jak tu nie skłamać i nikogo nie obrazić przy okazji... Trudne zadanie, któremu chyba nie do końca podołał Michael Stipe. Kto to taki? Spieszę wyjaśnić - wokalista skądinąd bardzo znanej grupy R.E.M. Wkurza was "Losing my religion"? Mnie też. Ale do szewskiej pasji doprowadza Stipe'a inny przebój - "Shiny happy people". Powiem szczerze - abso-k****-lutnie się mu nie dziwię! Niegdyś wokalista wypowiadał się szczerze i dosadnie, ale z czasem złagodził ton, biorąc pod uwagę to, dla jak wielu ludzi "Shiny happy people" ma szczególne znaczenie. Niemniej jednak cały zespół zgodnie ustalił, że tego przeboju na liście Greatest Hits nie będzie.

#7. Slash


Jedni daliby się za niego pokroić, dla innych to najbardziej przereklamowany gitarzysta wszech czasów. Ale to nie miejsce, by rozstrzygać spór, którego najprawdopodobniej i tak nie da się zakończyć. W każdym razie najbardziej znienawidzoną piosenką Slasha za czasów Guns'n'Roses jest... nie, wbrew pozorom nie każda, w której śpiewa Axl Rose. "Sweet child o'mine" i riff, który rozpoznają absolutnie wszyscy. "Po prostu siedziałem z gitarą i wydurniałem się, robiąc głupie miny. To było tak głupie, że aż spodobało się Axlowi...". I tak się zaczęło. "Teraz już nie jest tak źle, ale dawniej naprawdę szczerze jej nie znosiłem", tłumaczył Slash. Całe szczęście, że wiele jeszcze przed nim!

Źródła:
1, 2, 3, 4
26

Oglądany: 181255x | Komentarzy: 115 | Okejek: 340 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało