Już niedługo czas urlopów i wojaży po całym świecie. Jeśli komuś zamarzyło się poznawanie egzotycznych miejsc, to pewnie prędzej czy później zetknie się z problemem miejscowego jedzenia. Oto krótki spis produktów, które lepiej unikać będąc w dalekich stronach.
Nawet najbardziej odważni poszukiwacze nowych smaków powinni unikać jedzenia małp, nietoperzy i dziczyzny. Surowe mięso tych zwierząt może zarazić nas ebolą i innymi zwierzęcymi wirusami, a gotowane – zbombardować nasz żołądek miejscowymi bakteriami, do których nasz organizm nie jest przyzwyczajony i zareaguje co najmniej wymiotami oraz biegunką.
Wszyscy lubimy próbować lokalnych alkoholi, ale lepiej będzie jak ograniczymy się do zamówienia w pubie piwa z miejscowego browaru. Spożywanie trunków przyrządzanych przez często gościnnych tubylców również może totalnie rozregulować nasz organizm. Wszystko przez chociażby kiepskiej jakości wodę oraz użyty alkohol.
Jakiś czas temu naukowcy obliczyli, że zajadanie się niepasteryzowanymi serami zwiększa ryzyko zachorowania na żołądek aż 150 razy! Pasteryzacja zabija salmonellę, pałeczki okrężnicy i inne nieprzyjemne bakterie mogące znajdować się w surowym mleku. Kupowanie serków na straganie w kraju trzeciego świata to jednak nie to samo, co wybieranie podrobionych oscypków na Krupówkach.
O ile uznanie wymienionych wyżej produktów za ryzykowne nikogo nie dziwiło, to teraz na pewno wielu z was zastanawia się, co jest takiego złego w poczciwej sałacie? WHO ostrzega, że rośliny i warzywa mogą zawierać groźne dla nas mikroorganizmy, które nie zawsze da się zmyć wodą (a ta z kolei również może nie być pierwszej jakości).
Ryby i mięczaki może i są smaczne, ale uznano je także za źródło wielu chorób, np. wywoływaną przez nicienie anisakiozę. Do zarażenia dochodzi przy spożywaniu surowych darów morza, zwłaszcza tych dzikich. Według cioci Wikipedii do krajów, w których najczęściej dochodzi do przypadków zarażenia tą chorobą należy Skandynawia (po spożyciu wątroby dorsza), Japonia, Holandia (marynowane śledzie) oraz Ameryka Południowa. Co ciekawe, larwy nicieni anisakis występują również w Bałtyku (u śledzi i dorszy). Kolejny, po ościach, powód, by nie przepadać za rybami.
Chyba ulubiona forma wyżywienia turystycznych januszy. Ileż jedzenia można nabrać do reklamówki z Biedronki! Potrawy na takim stole często leżą tak wiele godzin, ludzie przy nich kichają, kaszlą, czasem macają brudnymi rękami. Muchy również nie przegapią okazji do wytarcia nóg o plasterki szynki lub sera. Skutki są łatwe do przewidzenia.
Spożywanie surowych jajek (jak i produktów opartych na nich, np. domowego majonezu) grozi zachorowaniem na salmonellę. Tylko tyle i aż tyle.
Podróżnikom często radzi się stosować wobec owoców zasadę: oczyścić, ugotować lub zapomnieć. Unikajcie owoców o cienkiej skórce, gdyż grubsza ochrania od brudnej wody i gleby. Przykładem "bezpiecznych" owoców są banany, mango, papaja i ananas, ale i te warto przed spożyciem oczyścić.
Krwisty stek pewnie smakuje dobrze, ale też niesie za sobą pewne ryzyko. Z niedogotowanym lub niedosmażonym mięsem są dwa główne problemy: mikroorganizmy na powierzchni i pasożyty w środku. Eksperci od spraw bezpieczeństwa żywienia radzą, by obrabiać termicznie mięso do osiągnięcia przez niego w środku temperatury 70 stopni Celsjusza.
Niewinnie wyglądające lody mogą okazać się najgroźniejszym produktem z tej listy. Wszystko z powodu brudnej wody, użycia do ich produkcji owoców z cienką skórą oraz surowego mleka. Jak by nie patrzeć, lody łączą w sobie wszystko co najgorsze.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą