Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Tafofobia - strach przed obudzeniem się w trumnie I

79 027  
557   23  
To chyba najgorszy rodzaj pożegnania się z życiem. Budzisz się w ciemnej, drewnianej skrzyni. Bardzo mało tlenu i ciasnota potwierdzają twoje najgorsze przypuszczenia - zostałeś pochowany żywcem i właśnie znajdujesz się w trumnie zakopanej ok. dwóch metrów pod ziemią. Momentalnie wpadasz w panikę, której towarzyszyć będzie też przeszywający atak klaustrofobii. Możesz wrzeszczeć, miotać się i usiłować otworzyć drewniane wieko – z tego miejsca już nie uciekniesz.

Wbrew temu co możesz myśleć – w „standardowych” warunkach przytomność stracisz już po ok. czterech minutach (które to będą, zapewne - najgorszymi chwilami twego całego życia). W ciągu kilku następnych minut, w wyniku niedotlenienia, nastąpią nieodwracalne zmiany w twym mózgu. Spokojnie, to już nie potrwa długo – śmierć to następny przystanek. 

#1. Tomasz z Kempis

Żyjący w XV wieku Tomasz z Kempis był niemieckim teologiem, autorem szczególnie ważnej dla chrześcijan pracy na temat ascezy - „O naśladowaniu Chrystusa”. Jako zakonnik zajmował się też kopiowaniem Pisma Świętego oraz spisywaniem biografii twórców mistycyzmu nadreńskiego. 
Duchowny miał duże szanse aby po śmierci trafić do panteonu świętych.
Niestety, pretendent do tego tytułu miał podwójnego pecha. Kiedy otworzono jego trumnę, zakonnicy zwrócili uwagę na wyraźne ślady drapania po wewnętrznej stronie wieka. A zatem, biedny Tomasz nie zszedł był. Czyli nie pogodził się ze swym przeznaczeniem. Skoro taka jego wola, to dobrze – świętym nie zostanie. 
Ciekawe czy któryś z zakonnych braci poczuł się winny pochowania swego towarzysza żywcem...

#2. Matthew Wall

A oto, żyjący w XVI wieku człowiek, który miał naprawdę dużo szczęścia. Matthew niczym szczególnym w życiu się nie odznaczył, nie był też kandydatem na świętego. Historia pewnie szybko by o nim zapomniała, gdyby nie pewien „pośmiertny” incydent. Podczas niesienia trumny z nieboszczykiem, jeden z tragarzy potknął się i wypuścił ją z rąk. Pozostali mężczyźni stracili równowagę i skrzynia z ciałem Walla dość mocno wyrżnęła o ziemię.
Oczom żałobników ukazał się całkiem żywy i mocno zdziwiony Matthew. Niedoszły truposz żył jeszcze parę ładnych lat. Podobno po tej przygodzie miał zwyczaj obchodzić rocznicę swego „zmartwychwstania”.

#3. Marjorie Elphinstone

Pani Elphinstone żyła w XVII-wiecznej Szkocji. Najwyraźniej była dość majętną kobietą, bo po jej śmierci zakusy na biżuterię nieboszczki miała banda cmentarnych hien. Wkrótce po pogrzebie udali się na „łowy”. Wygląda na to, że pani Elphinstone wolała wrócić do świata żywych niż pozwolić, aby brudne łapska złodziei dotknęły jej ukochanych błyskotek. I tak też, kiedy jeden z rabusiów usiłował zabrać jej kosztowności, zmarła dama gwałtownie powróciła do życia i wydała z siebie rozdzierający ryk. 
Cmentarne hieny wrzeszcząc wniebogłosy uciekły gdzie pieprz rośnie. Tymczasem przebudzona nieboszczka, z braku innych pomysłów na spędzenie reszty życia, wróciła do swego męża.

#4. Sipho William Mdletshe

Historia nieco bardziej współczesna. Dwudziestoczteroletni Sipho, mieszkaniec RPA, stał się ofiara paskudnego wypadku samochodowego w Johannesburgu. Po stwierdzeniu przez medyków zgonu młodzieńca, jego zwłoki przeniesiono do kostnicy, gdzie zamknięte zostały w metalowej skrzyni. Na szczęście dla Sipho, przez kolejne dwa dni nikt nie wpadł na pomysł robienia sekcji zwłok. Przez ten czas nieprzytomny Mdletshe doszedł do siebie na tyle, że był w stanie głośno zapłakać nad swym ciężkim losem. Jego szloch zwrócił uwagę pracowników kostnicy, którzy wydobyli zrozpaczonego Sipho z metalowej trumny.
Niestety, historia ta nie kończy się dobrze. Kiedy chłopak wydobrzał, postanowił czym prędzej zobaczyć się ze swą, ranną w tym samym wypadku, narzeczoną. Ta jednak kategorycznie odmówiła ochoty spotkania się ze swym zmartwychwstałym chłopakiem uważając, że teraz jest on niczym innym jak zombie. A wiadomo czego chcą „nieumarli” od tych co jeszcze żyją...

 

#5. Kardynał Somaglia

Nieco bardziej makabryczną i zdecydowanie mniej wesołą historię z przedwczesnym stwierdzeniem zgonu miał dziewiętnastowieczny włoski kardynał Somaglia. Kiedy w 1830 roku, po ciężkiej chorobie, dusza duchownego udała się na spotkanie z niebiańską orkiestrą anielskich wuwuzeli, jego ciało poddane zostało sekcji zwłok. Kiedy chirurg przeciął mostek, z przerażeniem zauważył, że serce kardynała wciąż jeszcze bije. Chwilę po tym również i sam truposz zaprotestował przeciw tak bezczelnej, chirurgicznej interwencji i własnoręcznie wyciągnął ze swej klatki piersiowej metalowe ciało obce. Wkrótce kardynał, definitywnie już, kopnął w kalendarz – rana po cięciu była bardzo poważna...










#6. Hannah Beswick – Mumia z Manchesteru

Hannah Beswick – zamożna kobieta, żyjąca w piętnastowiecznej Anglii, cierpiała na paniczny lęk na samą myśl o tym, że kiedyś może obudzić się w trumnie. Miała ku temu powody – jeden z jej braci cudem uniknął pogrzebania (uratował go pewien żałobnik, który zauważył u nieboszczyka objawy życia). Kobieta namówiła więc swojego osobistego lekarza - dr. White'a, aby ten po jej śmierci wstrzymał się z pogrzebem. Jej ciało miało być przechowywane i co jakiś czas badane pod kątem oznak życia.
Lekarz spisał się na medal – doczesne szczątki pani Beswik zostały złożone do piachu przeszło wiek po jej zgonie. Lekko ekscentryczny medyk nie mógł oprzeć się pokusie zabalsamowania ciała swojej klientki i dodania jej do kolekcji swoich interesujących eksponatów. Nieboszczka została więc pokrojona, w jej żyły wstrzyknięto specjalne chemikalia, a ciało poddano serii konserwujących zabiegów. Mumia umieszczona została w starym, drewnianym zegarze i przez wiele lat przechowywana była w domu dr. White'a.

Z czasem biedna pani Beswick trafiła do muzeum w Manchesterze, gdzie dumnie prezentowała się wśród peruwiańskich mumii i ich egipskich kuzynów. Rodzina nieboszczki miała prawo do składania jej bezpłatnych wizyt. Po przeszło stu latach dokonano ostatecznego przeglądu zasuszonych zwłok, jednogłośnie stwierdzono: ”Nie żyje!”, a następnie pochowano.

#7. Ksiądz Piotr Skarga

Tomasz z Kempis nie był jedynym światłym oddanym Bogu człowiekiem, który nie tylko nie został wyniesiony na ołtarze, ale i trafił do grobu będąc nie do końca martwym. Problem z beatyfikacją ma też ks. Piotr Skarga - czołowy polski przedstawiciel kontrreformacji, kaznodzieja i pisarz, którego „Kazaniami” katowani są od lat licealiści. 
Podczas komisyjnego badania zwłok kandydata na świętego stwierdzono, że ks. Skarga ma uszkodzone kości palców u rąk i poobgryzane paznokcie, a wieko trumny nosi ślady drapania. Proces beatyfikacyjny został przerwany – istniało prawdopodobieństwo, że w ostatnich chwilach swego życia teolog przeklął Boga. 
Jednak ta akurat sprawa budzi wiele kontrowersji – podobno zanim zbadano zwłoki ks. Skargi, trumna była przy wielu okazjach otwierana, a ciekawscy wierni prawie zawsze usiłowali zdobyć jakąś relikwię (oprócz skrawków szaty i biżuterii, nieboszczykowi odpiłowano nawet fragment kości dolnej szczęki...).

#8. Haridas

Na koniec – nieco bardziej optymistyczna historia opublikowana przez London Telegraph w 1880 roku. Maharadża Ranjeet Sigh poznał pewnego fakira – Haridasa, który wyznał mu, że potrafi zapaść w głęboki, medytacyjny letarg i będąc w takimże stanie może spędzić w grobie kilka miesięcy. Sceptyczny Sigh zażądał dowodów. Wezwał więc fakira do siebie.
                                                                        Fakir podczas medytacji

Podobno zanim Haridas wprowadził się w stan śpiączki, zmniejszył swoje racje żywieniowe do absolutnego minimum, a w dniach poprzedzających swój „pokaz” ograniczył się tylko do picia niewielkich ilości mleka. Ostatnim etapem przygotowań było połknięcie bardzo długiego pasa płótna, które miało za zadanie ostateczne wyczyścić żołądek fakira.
Na oczach maharadży i komisji złożonej ze szlachty, Haridas począł medytować, powoli zapadając w śpiączkę. Kiedy ostatnia iskierka życia opuściła ciało hindusa, opatulony on został w płótno, na którym siedział. Następnie materiał został zabezpieczony specjalną pieczęcią, a zawiniętego w nie fakira złożono do metalowej skrzyni, którą sam maharadża zamknął na kilka ciężkich kłódek. Żelazną trumnę zakopano w ogrodzie. Przy grobie postawiono strażników, na wypadek gdyby komuś szczególnie zależało na wygrzebaniu fakira z ziemi. 

Po czterdziestu dniach skrzynię wykopano. Stan zwłok Haridasa nie wykazywał żadnych symptomów rozkładu. Z początku skóra zmarłego była całkiem zimna, jednak wkrótce stwierdzono, że głowa fakira wydaje się być nieco cieplejsza od reszty ciała. Słudzy maharadży zanurzyli nieboszczyka w ciepłej wodzie powodując, że sztywne dotychczas mięśnie Haridasa zaczęły się rozluźniać. Ciało powoli odzyskiwało zdrowe kolory, a źrenice pogrążonego w głębokiej medytacji hindusa reagowały na światło. Już niedługo całkiem przytomny fakir wyszeptał do siedzącego obok Sigha: ”Czy teraz mi wierzysz?”.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Dla zainteresowanych - zażarta dyskusja na temat przypadku Piotra Skargi

Oglądany: 79027x | Komentarzy: 23 | Okejek: 557 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało