Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Mistrz komplementów, obroża antyszczekowa i inne anonimowe opowieści

37 811  
206   56  
Dziś przeczytacie m.in. o czasach telefonów stacjonarnych i głupich żartach, opiece nad młodszą siostrą oraz nieokazywaniu czułości, będzie też walka o stypendium i okrutne słowa męża.

#1.


Czasy telefonów stacjonarnych. 11-letni ja i koledzy wpadliśmy na pomysł puszczania „strzałek”. Polegało to na tym, że z książki telefonicznej z naszej miejscowości wybieraliśmy kilka śmiesznych nazwisk i przez pewien czas codziennie (a nawet kilka razy dziennie) wybieraliśmy numer do tych ludzi, jeden sygnał i się rozłączamy.
Czasy liceum, poznaję dziewczynę, zaczynamy się ze sobą spotykać, cały czas jej specyficzne nazwisko mi się z czymś kojarzy. Z czasem poznaję jej rodzinę i... uświadamiam sobie, że jej tato był na liście osób sprzed lat, do których wydzwanialiśmy. Problem w tym, że jej tato nie żyje. Najgorsze jest to, że wtedy, gdy wydzwanialiśmy do tych ludzi, jej tato od 2 lat leżał chory w domu, w stanie wegetatywnym.

Do dziś nie przyznałem się mojej dziewczynie o tej sytuacji, ale jest mi cholernie wstyd, jak sobie przypominam, że on tam leżał, a telefon dzwonił. Może dzwoniąc, nie dałem mu spać albo denerwowałem, stresowałem i tak umęczoną całą sytuacją mamę mojej dziewczyny. Jakkolwiek nie brzmi to głupio, źle mi z tym strasznie. Wiem, że byłem dzieciakiem, że niby wielkiego przestępstwa nie zrobiłem, ale fakt, że zaburzałem spokój osobom, które wtedy naprawdę go potrzebowały, sprawia, że czuję się jak kat, który dokładał tym ludziom trosk. Mama mojej dziewczyny to cudowna kobieta, staram się jej to jakoś wynagrodzić, zabieramy ją na wyjazdy, pomagam, gdy trzeba coś naprawić w domu, bo przecież brakuje męskiej ręki, ale mam poczucie, że czasu nie cofnę i co bym nie zrobił, to nic to już nie zmieni.

#2.

Kocham mojego chłopaka, mimo tego, że nie jest ani trochę romantyczny.

Szczyt swoich możliwości zaprezentował w majówkę, gdy po imprezie kładliśmy się spać, po raz pierwszy razem. Byłam już w półśnie, gdy nagle on: „Wiesz... jesteś pierwszą dziewczyną, u której nie patrzę na wygląd”.

Mistrz komplementów, kuźwa xD

#3.

Mam młodszą siostrę, jest między nami 9 lat różnicy. Gdy byliśmy młodsi, czytaj ona lat 6-11, ja byłem już rozumnym nastolatkiem, młodym mężczyzną. Rodziców często w domu nie było, dlatego opieka nad małą często przypadała mnie. Często widziałem siostrę bez ubrań, naturalna rzecz, anatomię znam. Słowo wstępu takie oto niech będzie.
Minęło lat parę, siostra dorosłą kobietą jest, czasy teraźniejsze. Drogi nam się rozeszły. Spotkałem dziewczynę, taką malutką, drobną, urody całkiem w moim typie. Od spotkania do spotkania zaczęło się robić coraz goręcej. Żegnamy ubrania u koleżanki, pa, pa, pa. Co zobaczyłem? Dziewczęca uroda, malutka, brak biustu, push up 100%.
I wtedy przed oczami stanęła mi moja malutka siostrzyczka sprzed kilku ładnych lat, gdy była we wczesnej podstawówce... Zwyczajnie wszystko mi rosło w gardle.

Nie mówię, że dziewczyna była zła, bo była atrakcyjna, zadbana. Jednak po latach napuszczania wody do wanny siostrze, oglądania jej w domu beztroskiej i nagiej... po prostu nie mogłem.

#4.


Jestem z rodziny, gdzie nie okazywało się czułości, mama z tatą nie kłócili się, ale nie rozmawiali ze sobą. Mama zawsze prosiła mnie lub rodzeństwo: „Powiedz mu...”, brzmiało to, jakby byli pokłóceni. Nie gadali ze sobą, nie mówiąc już o przytulaniu, chodzeniu za rękę czy całowaniu. Nie odzywali się do siebie. Jeśli miałabym nakreślić relacje między moimi rodzicami, to traktowali się bardzo obojętnie. Ba! Ignorowali się wzajemnie. Nie wiem, czemu tak się zachowywali. Myślałam przez długi czas, że to normalne. Urodziłam się im też dość późno, więc w późniejszym wieku wymyśliłam teorię, że po 30/40 roku życia przestaje się okazywać czułe gesty. Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale tak to sobie tłumaczyłam, widząc zachowanie rodziców koleżanek.
Dziwnie było mi oglądać miłosne sceny w filmach, odwracałam wzrok. Uważałam, że to coś nienormalnego, może nawet wstydliwego (np. trzymanie się za rękę...).

Teraz nie potrafię nawiązywać bliskich relacji damsko-męskich, kiedy zaczyna robić się poważnie – uciekam. Pracuję nad tym, ale nie potrafię jeszcze się zaangażować, przeraża mnie perspektywa stałego związku, chłopaka rodzicom bym nie przedstawiła. Raz zresztą byłam w związku i o niczym nie wiedzieli. Rozstaliśmy się, bo nie umiałam wprowadzić go w swoje życie, nie znosiłam też okazywania czułych gestów przy znajomych (trzymania za rękę, przytulania, nawet buziaków w policzek na powitanie). Myślę, że spory wpływ na to miał właśnie przykład rodziców, bo negatywnych doświadczeń, które mogłyby na mnie odcisnąć jakieś piętno, nie posiadam.

#5.

Studia zaoczne. Drugi rok. Uczę się, zaliczam kolokwia i egzaminy i okazuje się, że mam możliwość uzyskać stypendium za wyniki w nauce. Koleżanka, wówczas bliska, ma średnią o jedną dziesiątą niższą ode mnie. Czyli ja mam 4,7, a ona 4,6. Ponieważ mamy sporo zdolnych ludzi na uczelni, to okazuje się, że aby otrzymać stypendium, trzeba mieć jednak to 4,7. Koleżanka idzie do kwestury, a nawet trafia do kanclerza, aby złożyć zażalenie, że do stypendium wprawdzie potrzeba 4,7, ale ona jest inteligentna, zdolna i błyskotliwa i jej się również należy stypendium, skoro ja to stypendium otrzymałam. Tak... Należy jej się stypendium, bo koleżanka dostała, a ona nie...
Najlepsze, że na bieżąco relacjonowała mi swoje wyprawy do dziekanatu, kwestury, kanclerza, opowiadając wszystko. Nawet to, że przecież jest mądrzejsza ode mnie i to jej się to stypendium należy.

#6.

Moja mama bardzo się wzburzyła, kiedy dowiedziała się, że znajomi założyli psu obrożę antyszczekową (taką, która razi prądem).

Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że nie miała żadnego problemu z biciem własnych dzieci.

#7.


Chciałam się podzielić taką przykrą sytuacją, jaka mnie spotkała.

Jesteśmy z mężem 10 lat po ślubie, mamy dwójkę dzieci i ogólnie normalnie sobie żyjemy. Zdarzają się kłótnie, jak to w związku, ale wczoraj usłyszałam od niego coś, co sprawiło mi ogromny ból. Nie raz w złości się wyzywaliśmy, ale jakoś nigdy żadna obelga mnie nie ruszała, bo i tak wiedziałam, że to nieprawda i że to było powiedziane w złości i zaraz mi przechodziło.

Jakiś miesiąc temu po namowach męża zamówiłam dildo, żeby urozmaicić trochę nasze zbliżenia i zamówiłam takie małe (nie za długie ani nie za grube), bo wg mnie takie było wystarczające i jak dla mnie wszystko było OK. Natomiast wczoraj powiedział mi, że mam zamówić sobie większego, bo nie mam już cipki gimnazjalistki i ten mi nie wystarcza – te słowa mnie normalnie zmroziły, zrobiło mi się strasznie przykro, tym bardziej że na moje potrzeby seksualne to w zupełności mi wystarczyło. Nie umiem zrozumieć, jak mógł mi tak powiedzieć, wiem, że po porodach (dwa naturalne) zmienia się to i owo i że po tylu latach razem mówi się, co się myśli, ale te słowa mnie strasznie zabolały, zwłaszcza że na to nie mam wpływu i mam taką cipkę, jaką mam, a zwłaszcza po ciążach i porodach już nigdy nie wróci do „wielkości gimnazjalistki”. Po prostu jest mi strasznie przykro i tyle. A przez to nawet nie mam ochoty myśleć o jakimkolwiek zbliżeniu z nim, bo w głowie mam tylko to, jaką mam wielką. Nie mam nawet komu się wyżalić, dlatego piszę to tutaj anonimowo.
6

Oglądany: 37811x | Komentarzy: 56 | Okejek: 206 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

10.05

09.05

08.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało