Wreszcie! Doczekałem momentu, kiedy to na oczach całego świata
rozpadają się religijne autorytety. Te same, które miały być
moralnym kompasem dla swoich wyznawców, naznaczonymi przez boskie siły, nieskazitelnymi pod
każdym względem, figurami. Podczas gdy właśnie następuje
przepiękna dekompozycja jedynego prawdziwego, bo polskiego, papieża,
świat zadrżał, kiedy to opublikowany został krótki filmik
przedstawiający Dalajlamę usiłującego nakłonić małego
chłopczyka do ssania jego świętobliwego ozora.
Sympatyczny staruszek rozmawia chwilę z młodym Hindusem, uśmiecha
się promieniście, styka się z nim czołem i daje buziaka. Wszystko
to na oczach skierowanych w niego kamer i zebranej za nimi
publiczności, która gromka reaguje na „śmieszne zachowania”
dobijającego 90-tki Tenzina Gjaco, duchowego i politycznego
przywódcy Tybetańczyków. „Can you suck my tongue?” – wypala w pewnym
momencie staruszek i wystawiwszy język niebezpiecznie zbliża go w
kierunku ust chłopca. I w tym momencie przestaje się robić
śmiesznie.Filmik obiegł cały świat wywołując skrajnie różne reakcje odbiorców. Dla większości oczywistym było to, że zachowanie Dalajlamy było skandaliczne, ale odezwały się też głosy wsparcia dla „pogubionego” dziadka. Ba, znalazł się nawet obóz obrońców świętobliwego laureata Nagrody Nobla, którzy pukając się w czoło twierdzili, że wszyscy jesteśmy nieznającymi azjatyckich zwyczajów ignorantami, a ssanie czyjegoś języka jest równoznaczne z okazaniem mu szacunku. Faktycznie – wszystko przecież filtrujemy przez nasze, europejskie, uświnione polityczną poprawnością, okulary i zapominamy o tym, że w jednym kraju gestem najgłębszego respektu jest głęboki ukłon, w innym zdjęcie butów, przed wejściem do czyjegoś domu, a w innym ruchanie małych chłopców. Bądźmy no troszkę bardziej tolerancyjni i otwarci na różnorodność!
Jak to w końcu jest z tym językiem? Otóż według badaczy tybetańskiej kultury zwyczaj wystawiania języka rzeczywiście istnieje i ma za zadanie wyrażenie czyjejś aprobaty lub okazania szacunku w stosunku do rozmówcy. Jeśli wierzyć badaczom azjatyckich kultur z Uniwersytetu Kalifornijskiego źródeł tego zachowania można upatrywać w tybetańskim folklorze. W IX wieku krajem tym rządził król Langdarma, który był zaciekłym wrogiem buddyzmu. Faworyzował natomiast starożytną tybetańską tradycję bön. Władca ten zasłynął z niszczenia buddyjskich klasztorów, palenia pism religijnych oraz zmuszania mnichów do uprawiania zawodów sprzecznych z ich przekonaniami np. myślistwa czy rzeźnictwa. Wśród terroryzowanych Tybetańczyków krążyła plotka, że Langdarma miał czarny język, więc po jego śmierci pojawił się zwyczaj wystawiania ozora, aby zamanifestować, że nie jest nową inkarnacją despoty, ani jego zwolennikiem.
I chociaż obrońcy zachowania Dalajlamy rozpaczliwie szukają innych tropów, które mogłyby posłużyć do utkania stosownego argumentu na obronę jego zachowania, to niestety – nie istnieje żadne źródło, które mogłoby sugerować, że nakłanianie dziecka do ssania czyjegoś języka jest w jakikolwiek sposób „kulturowo uwarunkowane”. Tymczasem rzecznicy Jego Świętobliwości wystosowali komunikat, w którym deklarują, że przywódca tybetańskiego narodu wyraża skruchę z powodu swojego zachowania, podkreślając jednocześnie, że staruszek jest sympatycznym kawalarzem i że tak naprawdę to robił sobie żarty, więc nie ma o czym mówić, nie dajmy się zwariować…
Wyobrażacie sobie, jaki byłby skandal, gdyby podobnego czynu dopuścił się papież? No dobra. – powiecie – Ale papa to głowa kościoła katolickiego, który przecież ma duży problem z pedofilią w swoich szeregach. Oczywiście nie chciałbym niszczyć wizerunku buddyzmu, jako „zdrowego” systemu religijnego, w którym to wyznawcy są wielce uduchowionymi, brzydzącymi się przemocą, znawcami kung-fu, ale nie jest żadną tajemnicą, że również i tam spotkać można ludzi wykazujących niezdrowe zainteresowanie dziećmi.
W takiej na przykład Tajlandii, możliwość wstąpienia do zakonu buddyjskiego szkoły therawada jest szansą na edukację dla dzieciaków z biednych rodzin. I fakt ten niestety często wykorzystywany jest przez nauczycieli, którzy posuwają się do seksualnych napaści na swoich podwładnych. I nie mówimy tu o pojedynczych przypadkach, ale o prawdziwej fali gwałtów na młodych uczniach. Skandale te są raczej omijane przez media. Na szczęście nie każdy przypadek da się łatwo zatuszować. Parę lat temu, na przykład, osądzono i skazano pięciu buddyjskich mnichów, którzy dopuszczali się seksualnej przemocy wobec ośmiorga nieletnich chłopców. W klasztorze tymczasem znaleziono pokaźny zestaw zabawek erotycznych i filmów porno. Takich spraw jest znacznie więcej – nie dalej, jak parę miesięcy temu do tajskiego szpitala trafił 12-letni dzieciak z poważną infekcją odbytu, po tym jak został brutalnie zgwałcony przez swojego 66-letniego, „duchowego” nauczyciela.
Przemilczany przez media kłopot z mnichami nadużywającymi swej mentorskiej pozycji wobec młodych nowicjuszy starają się nagłaśniać m.in. fundacje zajmujące się tym tematem. Założycielem jednej z takich organizacji skupionych na badaniu pedofilskich skandali śród buddyjskich mnichów jest Jaded Chouwilai, który twierdzi, że w samej Tajlandii do mainstreamu trafia zaledwie ułamek informacji o tym, co dzieje się za klasztornymi murami, bo wielu pedofili piastuje wysokie pozycji w tamtejszej hierarchii i wykorzystuje swoje wpływy do tuszowania „niewygodnych” faktów. Znamy to skądś?
Analogicznie do często zadawanego pytania dotyczącego tego czy Jan Paweł II wiedział o przypadkach seksualnych napaści księży na dzieci, możemy zastawiać się czy Dalajlama wiedział o setkach, jeśli nie tysiącach, małolatów skrzywdzonych przez mnichów nie tylko w Tajlandii, ale również w innych miejscach świata, gdzie przestępstw seksualnych dokonują też przedstawiciele szkoły gelug, której najwyższym przedstawicielem jest Jego Świętobliwość? I tu akurat odpowiedź jest jedna – wiedział i sam to przyznał. Możecie sobie wyobrazić jak dużym problemem z seksualnymi nadużyciami istnieje wśród buddyjskich zgromadzeń, skoro w Holandii powstał ruch #metooguru, który skupia ofiary takich napaści. Pięć lat temu, podczas wizyty Dalajlamy w Rotterdamie, na jego ręce złożono gruby plik kartek ze spisanymi relacjami dwunastu osób, które doświadczyło psychologicznej, fizycznej i seksualnej przemocy z rąk swoich nauczycieli. Jego Świętobliwość miał wówczas rzec: „To nic nowego.” i przyznać, że od niemalże 30 lat wnikliwie obserwuje każde zgłoszenie tego typu. Szkoda tylko, że nie podjął żadnych poważnych kroków, aby z problemem realnie walczyć.
W świetle tych paskudnych czynów, sprawa Dalajlamy każącego ssać swój język małemu chłopcu nabiera trochę innego kontekstu i niezależnie od tego, czy staruszek chciał sobie „zażartować”, czy też lekko zdziwaczał z wiekiem, takie zachowanie jest niedopuszczalne, nawet jeśli przymkniemy oko na „kulturowe różnice” między nami, a mieszkańcami krajów azjatyckich.
A tak już całkiem abstrahując od rozmyślań nad tym czy wpychanie dzieciom ozorów do gardzieli jest w porządku, to nie daje mi spokoju pewna, czysto hipotetyczna, sytuacja. Jak wiadomo – tybetański przywódca duchowy jest jednym z tulku, czyli istot, które po śmierci wybierają sobie swe kolejne wcielenie. Zanim więc duchowy nauczyciel wyzionie ducha, musi określić miejsce swojego ponownego odrodzenia i wskazówki, dzięki którym będzie można go znaleźć. Po ok. 3 latach od jego śmierci, do wspomnianego przez Dalajlamę regionu wyrusza ekspedycja mnichów i robi swoisty „casting” na jego następcę. Po długiej serii testów i przesłuchań, wysłannicy ostatecznie wybierają dzieciaka, który jest nowym wcieleniem Jego Świętobliwości.
No i teraz załóżmy, że jakiś Dalajlama okaże się zwyrodniałym pedofilem i za swoje czyny skazany zostanie na dożywocie. Czy w takim wypadku, po wyciągnięciu przez niego kopyt w pierdlu, każda jego kolejna inkarnacja, od razu po namierzeniu jej, będzie z miejsca umieszczana za kratkami?
Oglądany:
32351x
|
Komentarzy:
99
|
Okejek:
127
osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
10.05
- Najmocniejsze cytaty – Odlot piłkarza Legii po przegranej 3:0 (119)
- Najdziksze newsy tygodnia – Otworzyła prawie 7500 zakładek w swojej przeglądarce (72)
- Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę (204)
- Klient mówi, że nasadka do śruby zabezpieczającej jest gdzieś w samochodzie – Niecodzienne problemy, z jakimi spotykają się mechanicy samochodowi (61)
- Zatrzymane w kadrze – Zabójcza mieszanka wiśni i mrożonego mleka (34)
- Ten horror jest tak straszny, że aż zwymiotujesz – Filmoteka Joe Monstera (22)
- Najdziwniejsze rzeczy znalezione po przeprowadzce do nowego domu XIII (24)
- Garść weekendowych ciekawostek wagi ciężkiej oraz lekkopółśredniej – Najstarszy fałszywy mieszkaniec Tokio (15)
- Słynne budowle w czasie budowy (9)
- 14 namalowanych przez znanych artystów obrazów, których prawdopodobnie jeszcze nie widziałeś (13)
- 7 nieco mniej oczywistych faktów na temat perfum i zapachów (3)
- Nie ma to jak ruchome obrazki z fajnymi dziewczynami (60)
- Najgłupsze, najśmieszniejsze lub najdziwniejsze pozwy sądowe, jakie widział świat (32)
- Liczniki i kokpity w samochodach, które zdecydowanie wyprzedziły swoje czasy (76)
- Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta (24)
09.05
- Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów (252)
- Kiedy wychodzisz za mąż po 30. – Demotywatory (550)
- Największe obciachy – Pozwalają żołnierzom WOT iść do pracy w mundurach. I to zły pomysł… (280)
- Polska imperium Thermomixa. Oto ile na Polakach zarobiła niemiecka firma – Co nowego w technologii? (88)
- Kobiety opowiadają o najstraszniejszych rzeczach, jakie zrobili im faceci (161)
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą