W dzisiejszym odcinku:
- FBI radzi nie korzystać z publicznych ładowarek
- Jelenia Góra wyłącza darmowe ładowarki samochodowe, bo rachunki za prąd są zbyt wysokie
- Elon Musk w wywiadzie wyznał, że nie powinien twittować w środku nocy
- Chatbot od Google tworzy teorie spiskowe. Twierdzi, że szczepionki zredukują populację
Publiczne ładowarki, stanowiące po prostu gniazda USB z
odpowiednim napięciem umieszczone w różnych miejscach publicznych, zaczęły
swego czasu zdobywać coraz większą popularność. Można je spotkać w środkach
komunikacji zbiorowej, w galeriach handlowych, na przystankach, w parkach na
ławkach i w wielu innych miejscach, gdzie ludzie lubią lub muszą spędzać czas.
Korzystanie z nich może jednak wiązać się z pewnym ryzykiem, o czym w ostatnim
czasie poinformowało Federalne Biuro Śledcze (FBI) za pośrednictwem swojego
Twittera.
Unikaj korzystania z darmowych stacji ładowania na
lotniskach, w hotelach czy centrach handlowych. Źli aktorzy wymyślili sposoby
wykorzystania publicznych portów USB do wprowadzenia na urządzenia złośliwego
oprogramowania i oprogramowania monitorującego. Zamiast tego zabierz ze sobą
własną ładowarkę i przewód USB i skorzystaj z gniazdka elektrycznego.
Generalnie jest to dość rzadkie zjawisko i trzeba mieć
prawdziwego pecha, żeby natknąć się na taką ładowarkę. Jeśli jednak jesteście
wyjątkowo przeczuleni na punkcie bezpieczeństwa swoich cennych danych, to
lepiej noście ze sobą powerbank.
W Jeleniej Górze działa sześć stacji darmowego ładowania dla
posiadaczy samochodów elektrycznych. Do tej pory mógł korzystać z nich każdy
chętny właściciel takiego pojazdu. Niestety w ostatnim czasie się to zmieniło,
bowiem miasto postanowiło wyłączyć to ułatwienie.
Urząd Miasta
poinformował,
że ładowarki zostaną wyłączone, ponieważ zarówno premier Morawiecki, jak i sam
dostawca energii elektrycznej (Tauron) nie dotrzymali słowa:
W związku z otrzymanymi rozliczeniami za sprzedaż energii
elektrycznej, w których Spółka Tauron nie spełniła obietnicy premiera
Morawieckiego o zastosowaniu preferowanych cen energii elektrycznej dla
samorządów i nie zastosowała mechanizmu wsparcia, ujętego w ustawie z 27
października 2022 roku o środkach nadzwyczajnych mających na celu ograniczenie
cen energii elektrycznej oraz wsparcie niektórych odbiorców w 2023 roku, Miasto
Jelenia Góra podjęło decyzję, że od dnia 11 kwietnia br. miejskie darmowe
punkty do ładowania samochodów elektrycznych przy ulicach Podgórzyńskiej,
Noskowskiego, Sygietyńskiego, Grodzkiej, Bankowej oraz Ptasiej zostają
wyłączone.
Prezydent dodaje, że w zeszłym roku koszt obsługi ładowarek
wynosił koło 34 tys. zł miesięcznie, a w tym roku kwoty te często przekraczały
50 tys. zł miesięcznie, a to po prostu już za wiele.
Mamy taryfę tymczasową, która polega na tym, że
dotychczasowy podmiot dalej nas obsługuje. Powinno to być na warunkach
przedstawionych przez premiera, czyli 785 zł za 1 MWh netto. Zbulwersowały nas
faktury za ostatni okres - prawie dziesięciokrotnie wyższe, niż za ten sam
okres rok temu. To miało być w granicach 1000 zł brutto za 1 MWh, a faktury
opiewały na ok. 3000 zł za 1 MWh.
Po interwencji dziennikarzy TVN24 w tej sprawie okazało się,
że Tauron jednak zamierza zająć się tym i skorygować fakturę. Czy doszłoby do
tego, gdyby nie zapytanie od dziennikarzy i nagłośnienie sprawy? Śmiem
twierdzić, że nie.
Dziennikarze z
Reutersa
dotarli ostatnio do bardzo ciekawych informacji wprost z wnętrza środowiska
pracowników Tesli. Okazało się, że zatrudnieni w firmie dla zabawy szpiegują
swoich klientów, aby następnie naśmiewać się z sytuacji i osób na nagraniach i
rozsyłać między sobą najlepsze kawałki.
Nie od dziś wiadomo, że samochody Tesli rejestrują otoczenie
(oraz wnętrze) samochodu za pomocą licznych kamer. Dzieje się tak ze względu na
trenowanie algorytmów, aby te następnie mogły w jak najlepszy sposób działać.
Okazuje się jednak, że nagrania te służą nie tylko do tego. Są również źródłem
doskonałej rozrywki dla pracowników firmy.
Incydenty te miały miejsce w latach 2019 – 2022. W tym
czasie pracownicy ponoć często prześcigali się, kto wyszuka najlepsze nagranie,
aby później rozesłać je po kolegach z firmy. Wszystko to oczywiście w celach
rozrywkowych. Czasem dochodziło nawet do tego, że nieświadomi niczego klienci
stawali się bohaterami „wewnętrznych memów”.
Wyśmiewano wszystko – od najbardziej intymnych sytuacji, bo
te najbardziej makabryczne. Podobno nagranie z sytuacji, gdy jeden z pędzących
pojazdów potrącił dziecko na rowerze, rozeszło się po biurze lotem błyskawicy.
I to właśnie takie nagrania cieszyły się największą popularnością.
Monitorowano wszystko. Wielu użytkowników wyrażało nawet
zgodę na zbieranie danych wideo z pojazdów, które nie były użytkowane.
Pracownicy mieli więc podgląd na prywatne posesje właścicieli samochodów czy
na wnętrza ich garażów.
O sprawie doniosło aż dziewięciu anonimowych, byłych już
pracowników koncernu. Sam Elon Musk ani inni przedstawiciele Tesli póki co nie
skomentowali całej sprawy.
Elon Musk w ostatnim czasie udzielił obszernego
wywiadu dla BBC, w którym wyznał m.in. że przejęcie Twittera było dla niego ciężkim
doświadczeniem, a wpisy publikowane czasem w środku nocy nie były do końca
przemyślane.
Musk mówi wprost, że jest świadom tego, iż nie powinien
publikować swoich przemyśleń o trzeciej nad ranem, bo często tego typu wpisy
narobiły mu bardzo dużo kłopotów. Musk powiedział również kilka słów o masowych
zwolnieniach.
Powiedział m.in., że to normalne, iż pracownicy zostali o
tym poinformowani mailowo. Nie da się bowiem z każdym rozmawiać o tym twarzą w
twarz. Przy takiej skali zwolnień jest to po prostu niemożliwe.
Miliarder zapowiedział również, że w kolejnym tygodniu
pozbawi „niebieskich ptaszków” każdego, kto nie płaci abonamentu Twitterowi.
To niewielka kwota. Nie wiem, w czym problem. Wszystkich
będziemy traktować jednakowo.
Żeby było bardziej memicznie, jako datę ostateczną został
wyznaczony 20 kwietnia (4/20).
Miliarder przyznał również, iż BBC w jego oczach jest jednym
z niewielu mediów na świecie, które starają się być bezstronne. Nie rozumie
również, skąd te wszystkie ataki ze strony innych publicystów na jego osobę.
OpenAI ma ChatGPT, a Google ma Barda. Jest to ponoć
największy rywal dobrze znanego wszystkim chatbota. Czy jednak jest on tak
mocno zaawansowany, jak twór od OpenAI? Grupa
NewsGuard postanowiła to
sprawdzić. Chcieli się przekonać, czy Bard będzie w stanie wspomóc pracę
publicystów propagujących wśród ludzi różnego rodzaju teorie spiskowe.
Polecili mu więc napisać artykuł o „wielkim resecie”, aby
można było go opublikować na łamach portalu znanego z tego typu treści, jakim
jest The Gateway Pundit.
Bard bez zawahania wypluł 13-stronicowy, obszerny tekst
mówiący o tym, że dąży się do zredukowania ludzkiej populacji na świecie, a
mają w tym pomóc m.in. szczepionki. Ponoć głównymi odpowiedzialnymi za to są
Światowe Forum Ekonomiczne oraz Bill i Melinda Gatesowie. Oczywiście w
szczepionkach znajdują się mikroczipy, a wszystko to robione jest, aby odebrać
nam naszą wolność.
NewsGuard ustaliło, że w 76 na 100 przypadków Bard nie miał
problemu z napisaniem takiego tekstu. Zaledwie w 24 przypadkach zgłosił
stanowczy sprzeciw. Sama firma Google odniosła się do tych rewelacji.
Stwierdzono, iż Bard jest na bardzo wczesnym etapie rozwoju, więc mogą zdarzać
mu się wpadki.
NewsGuard podkreśla, że ChatGPT nie jest bez skazy i jego
również można wykorzystać do tworzenia tego typu szkodliwych społecznie newsów.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą