Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

5 historycznych wydarzeń, które brzmią jak „fake news”. A tymczasem naprawdę miały one miejsce

44 509  
202   17  
Życie pisze najlepsze scenariusze – powiadają. Czasem nie trzeba się wręcz wysilać, aby spreparować jakiś sensacyjny „fake news”. Wystarczy zaryć trochę w historii, aby dowiedzieć się o wydarzeniach, które brzmią niczym gorączkowy sen bajkopisarza o bujnej wyobraźni.

#1. 61-letni hodowca ziemniaków wygrał ultramaraton

Większość osób mających 60 lat ma już zapuszczony pękaty kałdun, dorodny wąs i niecierpliwie czeka na zbliżającą się emeryturę. Tymczasem pochodzący z Australii Cliff Young postanowił wziąć udział w ultramaratonie i go wygrać. Starszy farmer przyszedł zapisać się na ten bieg, mając na sobie swoje codzienne, robocze ubranie, czyli kalosze i wymiętą koszulę. Mężczyzna cały żywot spędził na farmie, gdzie zajmował się głównie uprawą ziemniaków i wypasem krów oraz 2000 owiec. Można więc uznać, że kondycję miał niezłą. Biorąc jednak pod uwagę, że startował u boku znacznie od siebie młodszych zawodników, mając na nogach po raz pierwszy w swoim życiu sportowe obuwie, szybko stał się ofiarą drwin ze strony dziennikarzy relacjonujących ten wyścig.


I faktycznie – już na starcie znalazł się na ostatnim miejscu, bo reszta sportowców narzuciła szaleńcze tempo. Szybko jednak okazało się, że pan Cliff miał plan. Zazwyczaj śmiałkowie biorący udział w tym biegu codziennie robią sobie parogodzinne przerwy na sen, tymczasem żwawy senior spać nie zamierzał i całe 875 kilometrów pokonał na raz. Zajęło mu to 5 dni, 15 godzin i 4 minuty. Zawodnik, który zajął drugie miejsce, dotarł nam metę dobrych 10 godzin później.

Pan Young dostał za swój wyczyn nagrodę w wysokości 10 tysięcy dolarów. „Za taką sumę można by kupić naprawdę dużo ziemniaków” – skomentował, a następnie z wygranej puli zabrał sobie 3000 dolarów i resztę rozdał swoim rywalom.


#2. Otwieracz do konserw powstał 48 lat po wprowadzeniu konserw na rynek

Napoleońskie wojska potrzebowały jedzenia o długim terminie ważności. Cesarz Francuzów zorganizował więc konkurs na opracowanie odpowiedniej techniki konserwowania żywności bez psucia jej smaku. Nagrodę w wysokości 12 tysięcy franków zgarnął wówczas Nicolas Appert, który pakował produkty do szklanych butelek. W ramach eksperymentu podano żołnierzom „wyleżakowane” przez trzy miesiące dania złożone z zupy, fasoli, groszku i mięsa. Nikt nie dostał sraczki, więc metodę Apperta uznano za wielce skuteczną.


W 1810 roku patent Francuza uzyskała pewna angielska firma, która zamiast butelek zaczęła wykorzystywać znacznie lżejsze i mniej podatne na uszkodzenia puszki. Niedługo potem konserwy trafiły do londyńskich sklepów.


Pytanie tylko, jak to dziadostwo otworzyć… Wiadomo, że dla chętnego nic trudnego. W ruch szły więc głównie noże. Dopiero w 1858 roku amerykański wynalazca Ezra J. Warner opracował urządzenie do otwierania puszek. Był to dość nieporęczny gadżet, którym łatwo było się skaleczyć, więc właściciele sklepów mających w swej ofercie konserwy z jedzeniem, zazwyczaj na miejscu otwierali zakupione przez klientów zbiorniki z żywnością.


Otwieracze zbliżone były do tych, które znaleźć dziś można w każdym domu, opracował inny amerykański spryciarz – William Lyman – dopiero w 1870 roku.

#3. Po zakończeniu II wojny światowej Rosjanie byli tak szczęśliwi, że aż… skończyła im się wódka

To może brzmieć jak żart mający na celu wykpić przesadne przywiązanie Rosjan do łojenia gorzały, ale prawda jest taka, że w dniu kapitulacji hitlerowskich Niemiec (9 maja 1945 roku), naród rosyjski tak bardzo się ucieszył z tej wieści, że aż zabrakło wódki, aby to godnie celebrować. Ludzie wyszli w piżamach na ulice, tańczyli, śmiali się, no i oczywiście chlali na umór. Problem w tym, że w czasie wojny na rynku były spore niedobory tego towaru, bo większość zbóż i skrobi wykorzystywano do produkcji żywności dla wojska. Również i wódka, w ilości 100 gramów na głowę, trafiała do racji żywieniowych radzieckiej armii.


I tak też w dniu wielkiego świętowania, kiedy to o godzinie 22 Stalin wystąpił z oficjalnym przemówieniem, promilowej cieczy nie można już było kupić w żadnym moskiewskim sklepie. Wiele osób wówczas oślepło, bo niektórzy zdesperowani Rosjanie zaczęli sięgać po gospodarcze płyny zawierające metanol.

Następnego zaś dnia miał miejsce ogólnonarodowy kac.

#4. Data powstania obrazu została ukryta w gwiazdach

„Taras kawiarni w nocy” to jedno z bardziej znanych dzieł pędzla Van Gogha. Wprawdzie autor tego obrazu nie podpisał się na nim, jednak łatwo można dojść do tego, że to właśnie on go namalował. W 1888 roku artysta wynajął bowiem mieszkanie nad pewną paryską kawiarnią. W krótkim czasie zaprzyjaźnił się z jej właścicielami i często wpadał do lokalu coś przekąsić. Ponadto o pracy nad malunkiem wspomniał w jednym z listów pisanych do swego przyjaciela.
Równie łatwe, co wskazanie autora „Tarasu kawiarni w nocy”, okazało się też dość dokładne określenie daty powstania obrazu. Według Alberta Boime'a, historyka sztuki i znawcy dzieł Van Gogha, położenie konstelacji Wodnika na płótnie oznaczało, że malarz stworzył to dzieło na początku września 1888 roku około godziny 11 wieczorem.


#5. Kiedyś można było wynająć sobie ananasa

Ananas to owoc pochodzący z tropikalnych regionów Ameryki Południowej. Mimo że jego smakiem zachwycali się europejscy bogacze, to sporym problemem był transport ananasów na Stary Ląd. Owoce gniły i na miejsce docierało ich naprawdę niewiele. Trzeba więc pogratulować angielskim ogrodnikom talentu, bo już pod koniec XVII wieku jakimś cudem udało im się rozpocząć hodowlę tej rośliny w Wielkiej Brytanii! A wszystko to dzięki innowacyjnej metodzie konstruowania odpowiednio ogrzewanych oraz wentylowanych szklarni.


Niestety, brytyjskie ananasy kwitły jedynie raz na trzy lata, a z każdej rośliny zbierano jeden duży owoc i kilka mniejszych. Do tego sama uprawa była niebywale wręcz kosztowna. To musiało być rozczarowujące dla miłośników tego egzotycznego frykasa. A najbardziej zaś musiała szokować cena – jeden niespecjalnie duży owoc kosztował w okolicach współczesnych 4-5 tysięcy złotych! Tak czy inaczej pojawienie się ananasów w Wielkiej Brytanii było takim wydarzeniem, że pierwszy plon wręczono samemu królowi Karolowi II, co nawet udokumentowano na płótnie.


Wiele osób uważało ananasa za towar zbyt drogi i prestiżowy, żeby go tak po prostu ordynarnie zjeść. Kupowało się go, aby po odpowiednim zakonserwowaniu trzymać go w domu jako symbol zamożności. Popyt na południowoamerykański przysmak był tak wielki, że zaczęły nawet powstawać firmy wynajmujące te owoce na czas bankietów oraz spotkań w rezydencjach zamożnych obywateli.
A potem jakiś dupek wynalazł statek parowy, przez co transport ananasów stał się znacznie łatwiejszy i przedsiębiorczy Anglicy musieli pójść z torbami.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
2

Oglądany: 44509x | Komentarzy: 17 | Okejek: 202 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

09.05

08.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało