Ostatni art nie bardzo się udał, więc tym razem macie trochę inny: anegdoty z podróży, czyli kwiatki i wypadki, które się zdarzają. Czasem
śmieszno, czasem straszno.
Siódmego dnia wieczorem, po tygodniu ciężkiej pracy zwieńczonym zakrapianym wodą ognistą „odpoczynkiem”, skacowany Bóg przypomniał sobie, że gdzieś w natłoku roboty zapomniał stworzyć pewnego przedstawiciela ziemskiej fauny. Miała to być puma, ale taka mała, podręczna wersja Lite.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą