W dzisiejszym odcinku poznamy nową nazwę Facebooka, nauczymy się matematyki dzięki portalowi z filmami dla dorosłych oraz zobaczymy, co do powiedzenia na temat nowych iPhone'ów ma współzałożyciel Apple.
Tydzień temu pisałem, że Mark Zuckerberg planuje zmianę
nazwy swojej firmy. Jak Marek powiedział, tak Marek zrobił. Zmiany ogłosił w
zeszłym tygodniu i wytłumaczył, o co mniej więcej chodzi w tym całym
zamieszaniu. Zacznijmy jednak od najważniejszego, czyli samej nazwy nowej firmy
Marka. Ma ona nazywać się bowiem Meta.
Dlaczego Meta? Czy chodzi o melinę? Chodzi o metamfetaminę?
A może o fakt, że firma Marka jest już na mecie (a więc na finiszu) swojego
marszu? Nic z tych rzeczy. Chodzi raczej o coś zwanego Metawersum.
Metawersum to termin użyty po raz pierwszy w 1992 roku w książce
zatytułowanej „Snow Crash” autorstwa Neala Stephensona. W Metawersum
Stephensona chodziło o zacieranie się granic między otaczającą nas rzeczywistością
a tą wirtualną. Ludzie w „Snow Crash” działali za pośrednictwem awatarów,
pozwalających im przemieszczać się swobodnie między dwoma światami.
Mamy więc świat łączący w sobie cechy rzeczywistości rozszerzonej
oraz wirtualnej – i właśnie o to chodzi Zuckerbergowi. W tym miejscu warto
jednak dodać, że Stephenson całkowicie odcina się od działań Facebooka i
kategorycznie zaprzecza, jakoby w jakimkolwiek stopniu doradzał Zuckerbergowi w kwestii
zmiany nazwy.
Wróćmy jednak do facebookowego Metawersum:
Wybraliśmy nazwę "Meta", ponieważ może oznaczać
też "poza". Ten następny rozdział w rozwoju to przyszłość stworzona
przez nas wszystkich, która zabierze nas poza to, co dziś umożliwia cyfrowe
połączenie — poza ograniczenia ekranów, ograniczenia odległości, a nawet
fizyki. Dla naszej firmy Meta jest przypomnieniem, że zawsze jest coś więcej do
zbudowania.
Logo Meta zostało z kolei zaprojektowane tak, aby obraz był
trójwymiarowy i sprawiał wrażenie ruchomego. Czy to się udało? To już musicie
ocenić sami.
Na koniec, aby nie było niejasności, dodam tylko, że zmiana
planowana jest dla samej firmy matki, a nie dla portalu społecznościowego.
Będzie to więc to samo, co zmiana nazwy firmy z Google na Alphabet. Czy normalny
Kowalski to zauważył lub odczuł na własnej skórze? Raczej nie. Podobnie będzie
w tym przypadku.
Coś, co miało być tylko doskonałym materiałem na memy,
okazało się marketingowym strzałem w dziesiątkę. Magia Apple zadziałała po raz
kolejny i znaleźli się odbiorcy nawet czegoś takiego, jak kawałek materiału z małym
logo Apple za 20 dolarów sztuka.
Skąd takie wnioski? Otóż na oficjalnej
stronie producenta
czas oczekiwania na dostawę wynosi obecnie 10-12 tygodni. W tym miejscu dodam
tylko, że na samym początku wynosił on zaledwie 4-5 tygodni.
W tym miejscu warto dodać, że czas oczekiwania na nowego iPhone’a
13 wynosi 3-4 tygodnie. Jest więc znacznie krótszy niż czas oczekiwania na
ściereczkę od Apple, która swoją drogą nie została oceniona najlepiej przez
serwis
iFixIt.
Portal wystawił jej surową notę 0/10. Powód? W dotyku
ściereczka wydaje się być identyczna jak wewnętrzna wyściółka nakładki Smart
Cover dedykowanej dla iPadów. Jeśli przyjrzymy jej się bliżej, to widzimy, że
są to tak naprawdę dwa skrawki sklejonego ze sobą materiału. Materiału dość
kiepskiej jakości, co udowodniono w trakcie głębszej analizy za pomocą
mikroskopu.
Widać, że ściereczce dość daleko do dobrej jakościowo ściereczki
z mikrofibry. Jej fakturę porównano raczej do papieru toaletowego, a nie do
czegoś wartego 20 dolarów.
I nie zajmuje się tym, o czym pewnie pomyśleliście, że się
tam zajmuje. Nauczyciel matematyki z Tajwanu, Changshu, kryjący się pod
tajemniczym nickiem changhsumath666, postanowił przełamać schematy i zająć się
tam tym, co robi najlepiej – a więc
nauką matematyki.
Filmy nauczyciela cieszą się coraz większą popularnością, a
jego kanał działa pod hasłem „Play hard! Study hard!”. Tajwańczyk uczy matematyki
w języku mandaryńskim, więc całkiem możliwe, że nie zrozumiecie wiele z jego
wykładów. Dodatkowo na pokuszenie mogą wodzić filmy proponowane nam gdzieś z boku
i pod spodem przez sam portal dla dorosłych.
Tajwańczyk prowadzi jednak również internetowy kurs
matematyki i kiedy tylko zrobiło się o nim głośno, ludzie zaczęli masowo
zapisywać się na jego zajęcia. Obecnie kurs powinien przynieść mu mniej więcej
250 tys. dolarów rocznie, a na tym na pewno się nie skończy, bo wciąż przybywa chętnych.
Changshu sam wyznał, że jego celem nie była nauka matematyki
na P0rnhubie, a pokazanie się w internecie. Skrycie też liczył, że zrobi się o
nim głośno, bowiem chciał, aby świat zobaczył, że jest taki gościu z Tajwanu,
który mówi po mandaryńsku i potrafi całkiem nieźle nauczyć rachunku
różniczkowego.
Emocje po wrześniowej prezentacji nowego sprzętu od Apple
już nieco opadły i nareszcie mamy czas, aby usiąść na spokojnie i przyjrzeć się
ot choćby iPhone'owi 13. W tym miejscu warto na dłużej pochylić się nad tym, co do
powiedzenia na temat nowych smartfonów od Apple ma sam współzałożyciel firmy,
Steve Wozniak.
Mam nowego iPhone’a i naprawdę nie jestem w stanie wskazać
różnicy. Zakładam, że jego oprogramowanie jest aplikowane do starszych
iPhone’ów.
Nie sposób nie przyznać Wozniakowi racji. Z głównych różnic
widocznych gołym okiem można tutaj głównie wymienić nieco mniejszy notch. Diabeł
natomiast tkwi w szczegółach. A są nimi choćby wyższa częstotliwość odświeżania
ekranu wynosząca obecnie 120 Hz, bardziej pojemna bateria, czy nowe funkcje
aparatu.
Nie jest to jednak już pierwszy raz, kiedy Wozniak wypowiada
się o nowym sprzęcie od Apple w tak wyraźnie negatywny sposób.
Pomyślicie pewnie, że ci naukowcy to naprawdę nie mają co
robić… jeden z nich – Rémi de Fleurian z Queen Mary University of London –
postanowił przeanalizować tysiące utworów i poszukać tych, które wywołują u
ludzi powstanie tzw. gęsiej skórki lub dreszczy. Czyli czegoś niewątpliwie
przyjemnego.
W tym celu postanowiono posłużyć się istniejącymi już
wynikami badań o podobnym charakterze. Wraz ze swoim współpracownikiem Marcusem Pearce'em Remi doszedł jednak do wniosku, że wyniki tamtych badań są
zdecydowanie zbyt teoretyczne lub przeprowadzono je na zbyt małej grupie.
Wzięto
pod lupę
niektóre utwory i porównano je do innych utworów tego samego artysty,
posiadających tę samą długość oraz popularność. W ten sposób udało się wyłonić
cechy pożądane, jeśli chodzi o wywoływanie dreszczy u słuchaczy. Te utwory były
relaksujące, ciche, powolne,
nieelektryczne, instrumentalne i nienadające się do tańca.
Portal Quartz pokusił się więc o sporządzenie
obszernej listy
715 utworów, które posiadają spory potencjał na wywołanie u słuchacza tzw.
gęsiej skórki. Dzięki temu każdy może przetestować – dosłownie! – na własnej
skórze wyniki badań naukowców.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą