Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Diogenes - prawdopodobnie najstarszy troll w historii!

74 909  
293   32  
Sztuka wyrafinowanego trollingu wymaga niemałego talentu, bystrości i nade wszystko – błyskotliwego poczucia humoru. Mimo że zjawisko to zwykło się utożsamiać z Internetem, to protoplastów tego zacnego kunsztu szukać możemy nawet w starożytności! Gdyby taki na przykład Diogenes z Synopy miał dostęp do sieci, to pewnie z miejsca przyznalibyśmy mu status Superbojownika.


Biografia tego ekscentrycznego filozofa to historyczne fakty przemieszane z dużą ilością legend, które wokół naszego bohatera narosły. Nie należy więc wszystkich anegdot dotyczących jego życia brać za pewnik. Tak czy inaczej jednak, z informacji, które zebraliśmy, Diogenes jawi się nam jako postać wyjątkowo wkurzająca, ale i niepozbawiona iście piekielnego talentu do trollowania wszystkich wokół.



Przyszły filozof urodził się w 413 roku przed naszą erą w Synopie. Był synem bankiera. I to takiego archetypowego – łasego na hajs łajdaka, który posunąłby się do łamania prawa, aby tylko napchać swe kieszenie cennymi drachmami. Kiedy na jaw wyszło, że ojczulek Diogenesa fałszuje monety, cała rodzina wygnana została z miasta i trafiła do Aten. To tam młodzieniec zainteresował się filozofią. Szczególnie spodobała mu się postawa głoszona przez cyników, którym przewodził Antystenes. Człowiek ten głosił, że największymi ludzkimi siłami są cnota oraz otwarta pogarda dla społecznych norm, a jedyną drogą ku szczęściu miało być całkowite odcięcie się od źródeł cielesnej przyjemności – tylko bowiem odcięcie się od niewolnictwa zmysłów, pieniędzy i przyziemnych rozkoszy miało doprowadzić do prawdziwej, niezmąconej niczym, radości.
Diogenes, zachwycony ideami cyników, za punkt honoru postawił sobie tak długie nękanie Antystenesa, aż ten wreszcie zgodziłby się wziąć go pod swe skrzydła. Łaził więc za nim krok w krok, co doprowadzało starego filozofa do szewskiej pasji. Diogenesa nie zraziło nawet to, że jego idol w odruchu frustracji zlał go kijem, licząc na to, że w ten sposób uda mu się pozbyć namolnego prześladowcy. „Dopóki czuję, że masz czego mnie nauczyć, nie znajdziesz drewna wystarczająco twardego, aby trzymać mnie z daleka od siebie!” - miał rzec stłuczony na kwaśne jabłko młodzieniec.



Antystenes w końcu musiał ulec i przyjął upierdliwca do swej szkoły. To była dobra decyzja – Diogenes okazał się wyjątkowo pojętnym uczniem, który z miejsca postanowił wprowadzić w życie zasady głoszone przez cyników. Zaczął od pozbycia się wszelkich wygód. Zapuścił się więc jak ostatni menel i… zamieszkał w śmierdzącej beczce, którą to sobie dotoczył pod świątynię bogini Kybele. Jako że do ludzkich przyjemności należy też przecież jedzenie, młody cynik postanowił oprzeć całą swą dietę jedynie na cebuli. Mimo wyzbycia się większości dobytku, Diogenes co chwilę musiał redukować swoje dobra o kolejne przedmioty. Pewnego razu zobaczył chłopca, który czerpał wodę ze źródła wprost do złożonych dłoni. Filozof wkurzył się na siebie i czym prędzej wyrzucił swój wysłużony kubek pomstując: „Zwykłe dziecko pokonało mnie w prostocie życia!”.

Jednym z poglądów kloszarda z beczki było pozbycie się tabu. W najgłębszym poważaniu miał normy społeczne, zwyczaje i zasady dobrego wychowania. Większość czasu spędzał więc intensywnie śmierdząc, łażąc po Atenach i w dość obsceniczny zaczepiając przechodniów. Czasem jednak potrafił się wspiąć na wyżyny sztuki wichrzenia. Według niektórych źródeł zdarzało mu się chodzić po ulicach z wielką lampą w dłoniach. Miał on podchodzić do ateńczyków i świecić nią prosto w ich twarze. Zapytany o co mu właściwie chodzi, Diogenes odpowiadał „ Szukam prawdziwego człowieka!”.



Innym elementem jego poglądów było też twierdzenie, że każda ludzka czynność, którą wszyscy robią w odosobnieniu, nie powinna nikogo gorszyć w miejscu publicznym. Oczywiście szurnięty filozof nie poprzestał tu na słowach, ale regularnie wprowadzał swoje odezwy w życie. Absolutnie nie widział więc problemu w postawieniu klocka podczas oglądania występu teatralnego. Czasem zdarzyło mu się też dokonać publicznego aktu masturbacji. Kiedy jakiś zniesmaczony obrzydliwym zachowaniem Diogenesa przechodzień porównał go do ulicznego kundla, filozof w pląsach podbiegł do niego i podniósłszy nogę niczym pies, bezczelnie naszczał mu na szaty.
Czasem, gdy mu się nudziło dokuczanie zwykłym ateńczykom, lubił przejść się na publiczne wystąpienia innych filozofów i bezczelnie przerywać ich wywody w najbardziej wyszukany sposób. Szczególnie upodobał sobie dokuczanie Platonowi – mędrcowi uznawanemu za najwybitniejszego myśliciela tamtej epoki. Już samo pojawienie się Diogenesa wśród słuchaczy zwiastowało dobry show.
Podczas jednej ze swych kwiecistych przemów Platon stwierdził, że człowiek to nic innego jak „nieopierzona istota dwunożna”. Niedługo potem wykład filozofa przerwany został przez szalonego cynika, który krzycząc radośnie „Znalazłem! Znalazłem prawdziwego człowieka!” wymachiwał półżywym, oskubanym z piór starym kogutem. Aby na przyszłość uniknąć takich nieporozumień, zmieniono nieco platońską definicję – odtąd człowiekiem nazywano „nieopierzoną istotę dwunożną o płaskich paznokciach”.



Mimo swego obscenicznego i ordynarnego zachowania, Diogenes był lubiany przez mieszkańców Aten, a plotki o wyczynach szalonego cynika, który bardzo gorliwie traktował głoszone przez siebie poglądy, szybko poszły w świat. Pewna anegdota mówi o tym, że mieszkającym w beczce filozofującym żulem bardzo interesował się Aleksander Macedoński. Ten wybitny strateg za młodu był uczniem samego Arystotelesa i wielce interesowały go nowe filozoficzne prądy rozwijające się w greckich polis. Dlatego też postanowił osobiście odwiedzić Diogenesa, który akurat błogo śmierdział sobie przed swoją beczką, wygrzewając się na słońcu. Z drzemki wyrwał go dźwięk trąb i hałas setek głosów wydobywających się z gardeł ateńczyków, którzy chcieli zobaczyć spotkanie lokalnego filozofa z wielkim wodzem. Aleksander wraz ze swoją strażą zbliżył się do beczki myśliciela i wygłosił przed leżącym na ziemi menelem pochwalne przemówienie na temat wspaniałej postawy życiowej i światłości jego umysłu. Kończąc swój monolog, zapytał filozofa, czy ten czegoś od niego nie pragnie.
- Tak – odrzekł leniwie Diogenes. – Pragnę, byś pan odsunął się, bo zasłaniasz mi słońce.



Rozbawiony tym olewczym podejściem do życia władca miał odrzec: „Doprawdy, gdybym nie był Aleksandrem, bardzo chciałbym być Diogenesem!”.
Inna wersja anegdoty o spotkaniu myśliciela z królem Macedonii opowiada, że Aleksander miał zastać Diogenesa grzebiącego w śmieciach. Na pytanie co ten robi, filozof miał odrzec: „Szukam kości twojego ojca, ale nie mogę ich odróżnić od kości jego niewolnika...”.
Diogenes tak bardzo miał wszystko w d#pie, że nawet nie przejął się specjalnie faktem, że pewnego razu został porwany przez piratów! Historię tę opisał Mennipus – żyjący w III wieku p.n.e. cynicki satyryk. Filozof, podczas swej podróży na Aeginę, miał zostać pojmany przez bandytów dowodzonych przez okrutnego kapitana Skirpalosa. Głodzeni i źle traktowani przez oprawców jeńcy mieli zostać sprzedani na targu niewolników. Diogenes oczywiście wyzłośliwiał się i dokuczał piratom. Zgłodniawszy jednak nieco, wygłosił przemowę, wytykając głupotę swoim ciemiężycielom: „Czy chcąc sprzedać świnie będziecie je głodzić i utrzymywać w złym zdrowiu? Za taki towar nie dostaniecie dużo pieniędzy!”. Piraci zaczęli więc tuczyć swych jeńców i dbać, aby niczego (poza wolnością – ma się rozumieć) im nie brakowało.



Na targu niewolników Diogenes tym wyróżniał się od reszty wystawionych na sprzedaż nieszczęśników, że leżał na ziemi i wściekle miotał się niczym ryba wyjęta z wody. Zobaczywszy pewnego zamożnego Koryntyjczyka, Kseniadesa, myśliciel wskazał na niego palcem i ryknął: „Sprzedajcie mnie temu facetowi! Wygląda na takiego, który potrzebuje mistrza!”.
Bogacz docenił poczucie humoru mężczyzny i zdecydował się na jego zakup. Diogenes szybko stał się ulubieńcem synów swego właściciela, więc mianowano go ich osobistym nauczycielem. Filozof uczył ich poszanowania do prostoty oraz przygotował dla nich trening fizyczny. Kseniades czasem tylko narzekał, że stał się uniżonym sługą własnego niewolnika, który rozkazuje mu, krytykuje go i narzuca mu dziwaczny styl życia. W odpowiedzi na ten lament Diogenes miał pocieszać swego pana słowami „Gdyby doktor czy nawigator byli twoimi niewolnikami, to też musiałbyś ich słuchać, bo rady te byłyby warte przestrzegania!”.
Myśliciel tak bardzo zżył się ze swoim panem i jego rodziną, że nawet solidny okup oferowany Kseniadesowi przez przyjaciół Diogenesa nie był w stanie zmusić filozofa do opuszczenia Koryntu. Został tam aż do śmierci i tam też go pochowano. Według różnych plotek przyczyną śmierci miało być zatrucie surową ośmiornicą, infekcja po ugryzieniu psa, czy popełnienie samobójstwa poprzez wstrzymanie oddechu. Wszystko jednak wskazuje na to, że najsłynniejszy troll starożytności, dożywszy sędziwego wieku, zmarł z przyczyn naturalnych.
Mimo że Diogenes życzył sobie, aby jego szczątki rzucone zostały na pożarcie dzikim bestiom, jego koryncka „rodzina” zadbała o należyty pochówek. Na grobie filozofa postawiono marmurową kolumnę z figurą psa – symbolem greckich cyników.


Źródła: 1, 2, 3, 4
5

Oglądany: 74909x | Komentarzy: 32 | Okejek: 293 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało