FrankFuterko pisze: Po dość intensywnych zawirowaniach mieszkaniowych i permanentnej tułaczce z lokum do lokum, udało mi się w końcu ustabilizować i znaleźć kwadrat z widokiem na daleką przyszłość, słowem - home sweet home. Przeważnie poza weekendem jestem singlem, więc postanowiłem tchnąć jakieś życie w mój czworokąt, który po zmroku zionął posępnym chłodem sterylnej krypty.
W swojej piramidzie kalkulacji uznałem, że kłopotem mniejszym niż kobieta będzie pies, a jeszcze mniejszym jakieś stwory, które da się odgrodzić od ogólnego ekosystemu jakimś szklistym zbiornikiem. Wybór padł na dyskowce, co podyktowane było moją słabością do kolistych kształtów. Zamówiłem przez Internet baniak o sporej kubaturze, oświetlenie i inne mniej lub bardziej ważne duperele, nieistotne z punktu widzenia tej historii. Do kompletu brakowało mi m.in. filtra, toteż odpaliłem swój wehikuł i pognałem do zoologicznego. Na miejscu za ladą stał jakiś dzbankogłowy jegomość, który wyglądał jakby sam był uwzględniony w ofercie sklepu...
Speszony nieco jego neandertalską powierzchownością zapytałem nienachalnie, czy są filtry do akwariów o pojemności czterystu litrów.
Odparł, że są, tembrem głosu sugerującym, że właśnie jest w trakcie przełykania żwiru ze szkłem.
- A z jakiej firmy?- indagowałem dalej, żeby nie kupić jakiegoś chińskiego bubla, który po miesiącu ulegnie samozniszczeniu.
- No z różnych, różnistych firm. -odparł. Mamy dwa z Tetry, kilka z Juwela, ale większość zjebało.
- Słucham?
- Z Tetry, z Juwela, a resztę zjebało!!- gniew człowieka pradawnego napłynął mu do oczu.
- Tak, rozumiem... - wydusiłem z siebie, czyniąc kilka kroków w tył, ku drzwiom, wychodząc z założenia, że lepiej nie wykonywać teraz zbyt gwałtownych ruchów.
Ostry odpał psychotyczny u Gabriela Janowskiego był raczej zabawnym zjawiskiem, ale przy tym brodatym świrze lepiej nie ryzykować, jeszcze wbije mi nożyczki do przycinania roślin prosto w tchawicę, wypatroszy mnie jak śledzia i wytarza się na środku sklepu w moich bebechach.
* * * * *
Kreśliłem w umyśle czarne, ociekające krwią scenariusze w ciągu tych kilku sekund grozy, gdy nagle na półce, za sprzedawcą dostrzegłem kartonowe opakowanie...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą