Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki CCCXXXIX - Ale sprzęt, nie?

70 243  
386   16  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś promocyjne piwo, odśnieżanie, które rozkłada, szybka windykacja, rybki i studenci archeologii.

PROMOCJA JEST


Dzisiejsze przedpołudnie. Osiedlowy supermarket. W sąsiedztwie akademika. Promocja piwa - nie jakiegoś tam, ale znanej marki z Wielkopolski, co to babiczka... Ale dość krypciochy.
Akcja właściwa.
Do promocyjnych skrzynek podchodzi młody, (ale już pełnoletni) człowiek. Z niedowierzaniem patrzy na cenę, bierze skrzynkę i już w kolejce do kasy wykonuje połączenie wychodzące.
- Siema, stary dawaj, jest promocja piwa xxx
- ***
- No po 99 groszy, mówię ci: ZETA!
- ***
- Normalnie 0,5, w szkle!
- ***
Wyciąga jedną butelkę ze skrzyni, chwilę ogląda...
- Do 2 marca!
- ***
- Dobra! - zakończył rozmowę.

Po czym podbiegł do skrzynek i wziął drugą.
Dotachał do kasy, czeka z obiema w kolejce z miną myśliwego, który właśnie scyzorykiem ubił bizona. Sorry - dwa bizony.

Po 5 minutach odgłos SMS-a. Młody już przy kasie, wyciąga telefon, czyta... Rzuca do kasjerki:
- Pani poczeka sekundę.
I pobiegł po trzecią...

by Bladerunner

* * * * *

PAMIĘTLIWY INSTRUKTOR

Robiąc prawo jazdy, miałem bardzo wyluzowanego instruktora. Chciał nas nauczyć nie tylko jazdy zgodnej z przepisami, ale również dobrej jazdy, dlatego często kazał nam jeździć "bokiem". Miało się to przydać, jak przyjdą mrozy, podczas poślizgów czy w lecie, jak gdzieś będzie dużo piasku na drodze czy coś. Ostatnio, jadąc sobie do domku (niestety droga była zupełnie nieodśnieżona) i wpadając w malutki poślizg, wylądowałem w zaspie. Nic wielkiego, prędkość mała, samochodowi nic się nie stało, no, ale zakopałem się w tej zaspie. Wyszedłem na ten mróz i z nadzieją, że ktoś się zatrzyma i pomoże, macham na samochody. Długo czekać nie musiałem, bo jechał sporych rozmiarów samochód, w środku sporo chłopa w stanie niezupełnie trzeźwym, to i frajdę sprawiła im pomoc. Wypchnęli mnie z tej zaspy, wysiadłem, żeby podziękować, a ze środka samochodu lekko podchmielony głos do mnie wrzeszczy:
- Co ja cię, kuffffa, nie uczyłem jeździć bokiem?!

by zdzislawBVB

* * * * *

MORDERCZE ODŚNIEŻANIE

Pojechałem do szwagra do Dębicy na wywczas. Szwagier mieszka, jak to ja mówię, w bloku jednorodzinnym. Sześcioro rodzeństwa + matka w jednym dużym domu, gdzie każdy swoje 100 metrów kw. ma. Jednej nocy naj** ze 30 cm śniegu. Nudziło mi się trochę, to wziąłem szuflę i zacząłem odśnieżać podwórko, potem dołączył szwagier, za chwilę reszta braci szwagrów i tak dalej... Odwaliliśmy podwórko i wzięliśmy się za dojazdówkę. Przekopaliśmy się do głównej drogi, to z rozpędu zaczęliśmy odgarniać i tę główną, do jeszcze główniejszej, coby dojazd dobry był (jakieś 100 metrów). Po drodze, jak któryś z sąsiadów jechał, to czapka w ruch i pobieranie myta za odśnieżanie. Uzyskane pieniądze, a sporo ich było, poszły na tzw. zbożny cel, czyli na wódkę. Następnego dnia powtórka z rozrywki i znowu to samo, czyli machanie łopatą, co łaska + tym razem wkład własny, bo ruch kiepski był, a potem picie. W TV straszą dalszymi opadami. Jak tak dalej pójdzie, to moja wątroba tego nie wytrzyma.

by amiz74

* * * * *

KTOŚ DO PRACY

Przychodzi klient do marketu. Stanął, rozgląda się, a nikt nie kwapi się, żeby go obsłużyć. I tak przez 20 min. W końcu klient sam podszedł do jednego ze sprzedawców i pyta: "Czy potrzebujecie państwo kogoś do pracy?" Sprzedawca woła kierownika i klient znów zadaje to samo pytanie. Kierownik na to: "Niestety, mamy komplet pracowników, więc na razie nikogo nie potrzebujemy. "
- To, kurcze, kiedy w końcu ktoś mnie obsłuży?

by Disturbed

* * * * *

PRZEJŚCIE

Siedzę u znajomych. Dosyć pokaźna grupka się zebrała. Zjawił się Paweł, który nie lubi Oli i Ola, która nie lubi Pawła.

Ola oglądała zdjęcia gospodyni. Zatrzymała się przy jednym i mówi:
- Ale masz śmieszne przejście od ramion do bioder na tym zdjęciu.

Paweł podniósł głowę, spojrzał na biedną Olę i stwierdził:
- Ty masz śmieszne przejście od czoła do stóp.

by Pebbless

* * * * *

ROZWIĄZANIE PROBLEMU

Godziny popołudniowe, dyskutujemy sobie w naszej sekcji. Temat: kłopoty z wypłacalnością jednego z klientów (osoba fizyczna) zestawione z napadem czarnego humoru.

- I co mamy z nim zrobić? - rzuca koleżanka.
- A polisę na życie ma? - odpowiadam po żydowsku.
- Ma.
- A dużą? Starczy na kredyt?
- Starczy.
- Cesję mamy?
- Mamy.
- No to co za problem? (W tym momencie dzwoni starszy na mój telefon):
- No cześć, Kiler! Tak, mam, już schodzę.
Poszedłem zanieść starszemu jeden drobiazg. Szok współpracowników - bezcenny.

by Peppone

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków.

Mój mąż pilnował wczoraj maturzystów, pech chciał, że na maturę przyszła pani wizytator i 3 bite godziny w sali siedziała... jak tylko wyszła, zaczął się ruch. Mój mąż podchodził do zdających, patrzył, co pisali (matematykę zdawali), co mógł poprawiał, co mógł podpowiadał. Aż trafił na pewnego niedowiarka, który go co jakiś czas wołał i pytał, czy aby to, co mu mąż podyktował, jest prawdą...
Za piątym razem mój małżonek nie wytrzymał i powiedział:
- Słuchaj, zluzuj poślady i zaufaj mi.....
Zorientował się dopiero, jak zobaczył wielkie oczy maturzysty...

by Anieliczka


* * * * *

Zadanie dla uczniów klasy 1:
Napisz wyraz "wiewiórka". A teraz z liter zawartych w tym wyrazie utwórz jak najwięcej innych wyrazów. Zapisz wyrazy zawierające "ó".

Rezolutne dzieciaki wymyśliły:
- wirówka
- rów
- wiórek
- wór
- kórwa

by DupaBlada

* * * * *

Oto, co powiedział niejaki Kowal, jedząc chleb w sytuacji, gdy wszystko wskazywało na nadciągające spożycie napojów wyskokowych na wycieczce w Wiśle:
- Trzeba wszystko dobrze pogryźć, żeby jutro nie mieć dużych kawałków w nosie.

by Mbathory

I powracamy do autentyków teraźniejszych.


* * * * *

SIĘ PRZEJĘZYCZYŁ

Moja ciotka zostawiła pod moją opieką trzyletniego Kubusia - łobuz z niego jak diabli - w zadawaniu pytań nie dorównuje mu żadna komisja śledcza ("aaa dlaaaczego?!")

Żeby go zająć czymś proponuję, że pokażę mu jak się bańki mydlane robi. Ponacinałam słomkę, namieszałam jakichś tam detergentów i zabawa trwa, cały dom w bańkach...

Wraca ciotka i pyta, co tam porabialiśmy, na to Kubuś :

- Mamo! Super fajnie było, bo z ciocią cały czas bąki puszczaliśmy!

by Martzelka

* * * * *

TO CZYJ DAR?

Otóż niedawno zdarzyło mi się uczestniczyć w małym, nieformalnym spotkaniu miłośników magicznego fajkowego ziela. Ojciec dzieciom jestem już ładnych parę lat, więc takie rozrywki nieczęsto mi się trafiają, niemniej postanowiłem spróbować, co też tam teraz w bletkach się kręci. Kolega uciurlał kształtnego gibona, całe misterium zaczyna się od nowa (dodam, że wpadłem nieco spóźniony i ekipa była już po paru cumulusach), zapalniczka i bacik krążą sobie wesoło. Jeden z koleżków mówi do tego, co kręcił:
- Ty wiesz, Marcin, musisz mnie koniecznie nauczyć kręcić takie blanty. No takie zayebiste ci wychodzą, a ja to zawsze coś popieprzę i albo jakiś dziwny, albo się rozpada...
- Stary (odpowiada zagadnięty), tego nie można nauczyć. To jest dar od BOGA!
Zapadła cisza. Zamyśliło się spalone towarzystwo, zawiecha systemu totalna. I nagle z końca kanapy odzywa się kolega:
- Od BOBA chyba!
I poszło...

by kolleck


* * * * *

DYPLOMATYCZNE ZAŁATWIANIE SPRAW

Najstarsza córka jest posiadaczką średniej wielkości akwarium, w którym hoduje rybki. Młody (3,5 roku) ma zakaz wstępu do jej pokoju od czasu, kiedy nakarmił owe rybki całą paczką suchego pokarmu. Połowa rybek wtedy padła, co dziwne nie z przeżarcia, ale się podobno podusiła.
Ale wracając ad rem. Młody wczoraj wieczór postanowił znów nakarmić rybki. Powiedziałem mu, że musi załatwić sprawę dyplomatycznie, a siostra na pewno mu pozwoli. Zgodnie z moja radą miał wejść do pokoju, przytulić się do siostry, powiedzieć, że ją lubi i poprosić, żeby mu pozwoliła nakarmić rybki.
Zaczaiłem się pod drzwiami i przez szparę obserwuję jak Młody sobie radzi. Zaczęło się nieźle: przytulił się i powiedział - "Lubię".
Córka - Co lubisz?
Młody - Rybki!
- Ale co rybki?
- Głaskać jak są zabite!

by cassius31

* * * * *

KAWAŁ Z WINEM

Opowiadał mi tę historię dawno temu kolega, który studiował archeologię. Nie jego, ale inny rocznik pojechał w wakacje na wykopaliska, gdzieś za granicę naszego kraju. Przed nimi na tym samym miejscu prace prowadziła inna grupa z kraju X. Kopią, kopią, oczyszczają, czasem znajdą jakiś kamyk czy skorupkę i tak im trochę czasu zleciało, nuda jak diabli. Nagle jeden z nich natknął się na coś innego... Wykopują, patrzą - kilka butelek z winem w środku. Temu podobne dowcipy ogólnie robią sobie studenci tego kierunku, tak że nic nowego, ale prezent fajny. Wieczorem przy ognisku sobie wypili, podobno było całkiem niezłe, butelki zostawili. Co się później okazało - dowcipu żadnego nie było, wykopali autentyki i tak oto przepili wino warte małą fortunkę.

by zielonagruszka11

* * * * *

JAK NIE JEDNORĘKI PIANISTA, TO KTO?

Niedawno szedłem sobie niezwykle oblodzonym trójmiejskim chodnikiem. W pewnym momencie tylko niebywały zmysł równowagi i kocie ruchy uchroniły mnie przed solidną wywrotką.
Moje zwycięskie starcie z przyciąganiem ziemskim zauważył przechodzący właśnie znajomy z Akademii Muzycznej, zdaje się student teorii.

Ów znajomy przechodził akurat z bliżej nieznaną mi dziewczyną.
- No, no, uważaj, bo jak strzaskasz sobie rękę, to nici z kariery!
- Eee, najwyżej zostanę jednorękim pianistą, bez problemu wtedy wygram na litość jakiś "Mam talent". (Swoją drogą niezły pomysł, tylko ręki szkoda).
- Gorzej, jakbyś roztrzaskał głowę i w mózgu coś sobie poprzestawiał..
- A, wtedy to pójdę na wokal!
Wystarczył ułamek sekundy, jedno spojrzenie na minę dziewczyny, aby domyślić się, że to była wokalistka.

by Williamkapell

* * * * *

SMYCZ NIEPOTRZEBNA


Prowadzę komis telefonów komórkowych. Pewnego razu przychodzi do mnie facio i prosi o najtańszy nowy telefon, a że lokal blisko dworca PKS i ludzi pełno z "terenu", to kompletnie jest nie w temacie. Po handlu blisko półgodzinnym, bo oczywiście trzeba było pokazać klientowi jak to wszystko działa, zaproponowałem panu smycz do telefonu gratis. Pan bez namysłu odpowiedział:
- Dzieee tam, panie, pies już dawno zdech.

by ozarkos

* * * * *

ALE SPRZĘT, NIE?

Pierwsza laborka z cienkich warstw. Ćwiczenia ogólnie wyglądały mniej więcej tak: nacisnąć guzik, poczekać 30 minut, nacisnąć drugi, jak wyżej, przekręcić gałę, poczekać 5 minut, wyłączyć wszystko w odwrotnej kolejności. Mgr U. prowadzi szkolenie BHP (swoim charakterystycznym, wschodnim akcentem, nie do oddania w piśmie, niestety):
- Pamiętajcie, zajęcia są bardzo niebezpieczne. Musicie zachować szczególną ostrożność, aby nie ulec wypadkowi. Dlatego zasypiać należy tak (tu nastąpił pokaz pozycji "na popielniczkę" - pełne oparcie na krześle, głowa odchylona do tyłu), a nie tak (z głową podpartą na rękach opartych na stole), bo można się ześlizgnąć i ogryźć sobie język.

Elektronika, takoż laborka. Prowadzący o ćwiczeniu (falowód o regulowanej długości - dla laików: teleskopowa rura):
- Panowie, ja wiem, że studenci muszą wszystko po swojemu nazywać, ale ja was błagam, mówcie o tym "ćwiczenie z puzonem", a nie "ćwiczenie z fujarą".

Znowu cienkie warstwy. Dr P. Patrzymy, jak w destylarce kwarcowej woda wygotowuje się z lewego naczynia i skrapla w prawym (cholernie interesujące zajęcie, tak swoją drogą). Podchodzi dr i zagaja:
- Ale sprzęt, nie? Aż żal go tak na wodę marnować.

by dzejpi

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule wpisz Autentyk


Oglądany: 70243x | Komentarzy: 16 | Okejek: 386 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało